Archiŭ

Maryja Roŭda. Niama Soni paratunku (proza)

№ 22 (119) 1998 h.

Maryja Roŭda

NIAMA SONI PARATUNKU

Pamiaci Sof'i Symonaŭny Roŭdy

Kali b ja, jak maja babula Sonia, žyła ŭ viek čorna-biełych fatazdymkaŭ, ja b mahła zmanić svaim unukam, što ŭ maładości była brunetkaj. Ale nasamreč u mianie zaraz daŭhija śvietłyja vałasy j tvar nia vielmi davierlivaj kotki. U mianie zialonyja, z žoŭtymi kropinkami, vočy j ledź zaŭvažny znak na levaj ščace: čyrvanavatyja adbitki končykaŭ palcaŭ. Kali maja maci była ciažarnaja, jana nastupiła na kačku j ź pierapudu schapiłasia za ščaku — praz heta ja j žyvu ciapier z hetaj admiecinaj. Ščyra kažučy, jana mnie ŭva mnie bolš za ŭsio padabajecca: uva ŭsich jość hałava, vušy, vočy, nos, rot i ŭsio astatniaje — heta zvyčajna j nienadziejna. Nienadziejna ŭ tym planie, što tolki znak supakojvaje mianie, kali raptam vynyrvaje z nutra samaha hłybokaha strachu sumnieńnie: «Ci ja — heta ja, albo ja jość niekim inšym?» Praz svoj znak ja mahu ŭsprymać siabie ŭsurjoz. Kali zdarajecca niešta žachlivaje: niaščaście, nie šancuje albo jašče jakaja bryda, — i dumaješ adrazu: «Tak nie byvaje. Heta nie sa mnoju. Heta zanadta drenna, kab być praŭdaj», —dastatkova dastać lusterka, pahladziecca ŭ jaho j zrazumieć, što ŭsio heta nasamreč, što ŭsio heta sa mnoj. Ale toje j dobra: sa mnoj zdarajucca realnyja niepryjemnaści, jakija patrabujuć realnaha rašeńnia ad mianie, jak ad realnaj asoby. Ja sapraŭdnaja — ja nia cacka ŭ niečych niahiehłych rukach albo son badziałaha pudziela. Ja admietnaja, a značyć, ja jsnuju.

I chacia ŭ siencach zaraz ciomna, i ŭ jakim-niebudź pałoniku siabie nia nadta što razhledziš, ja viedaju dakładna, što ja jość: ja hladžusia ŭ serca zaśmiahłaha strasnaha vietru, jaki raźbivajecca hrudziami ab dach, kab dapaści da mianie.

A ja varu ŭ siencach kavu j melanchalična razhladaju apelsin na paličcy. Siarod nažoŭ, dračak i zakatvalnych mašynak. Zasochły j zakinuty, niepatrebny ciapier užo nikomu. Voś tak i kachańnie choć-kali, jak apelsin, jaki svoječasova nia źjeli. Spačatku adkładali na potym albo pakidali inšym. A zatym jon zahniŭ, ale vykinuć było škada, i zastaŭsia jon zasychać, kab adnojčy niečakana napoŭnić siency niezabyŭnym pacham cedry. U piatnaccać chvilinaŭ na šostuju, kali ja zvyčajna pju kavu (viasnoju — u dvaryščy, jak zaraz), kali niama kachańnia j nianaviści taksama niama. I tolki abłoki ładziać u niebie niejkuju niaŭciamnuju batlejku ci to pra minułaje, ci to pra budučyniu. Tolki mnie heta ŭsio roŭna: ja nie chaču viedać ni adnaho, ni druhoha, — niachaj sabie płyvuć. Ja j sama płyvu ciapier praz svaje dni, jak vializny pusty-pusty šar. I ŭ samaj siaredzinie — maleńkaje-maleńkaje serca... Nie, zusim nia hetak: raźdźmutaje, nabryniałaje serca, abtorkanaje strełami Kupidona, dzidami pomsty, špilkami kryŭdy j padobnaje da toŭstaj hultajavataj paduški dla jhołak.

Pastajanstva niepastajanstva abłokaŭ — heta ja j majo žyćcio.

Chacia nasamreč ja nie žyvu — ja tolki rasstaŭlaju j razhladaju dekaracyi svajho žyćcia j raspytvaju pra ich u susiedziaŭ. A dla astatnich ja — eŭfemizm na zadvorkach čužych pastskryptumaŭ. Dla ich ja prajhrała, jak tolki pryjechała ŭ viosku. I tym bolš —kali zaprasiła ich na Kalady na našu pjesu.

Ja napisała jaje ŭ samym pačatku kastryčnika, kali astalavałasia tut. U mianie navat chapiła varjactva čytać jaje pa viečarach Viktusiu z Machmudam i dziaŭbci potym: «Zrazumiejcie, maje hieroi —heta ja, ale ja — heta nie maje hieroi. Maje pjesy jak jaščarki, jakija snoŭdajuć pa maim ciele, i kali da ich niechta dakranajecca, jany pakidajuć na mnie svaje chvasty...» Maje słuchačy pa prymusu vahalisia pamiž pašanaj da mianie j pałutara litrami camahonki ŭ butelcy z-pad koka-koły. — «Vaźmi bolš!» I my brali.

A pjesku henuju my pakazali pierad cvaimi j haściami na Novy hod. Hrali ŭ joj ja, Viktusia, Machmud i ciotka Kacia. Ciotka Kacia chacieła sabie hałoŭnuju rolu, bo ŭ dziacinstvie śpiavała ŭ chory j mieła «najvydatniejšy artystyčny talent», ale nijak nie mahła strymać ślozy, kali pramaŭlała słovy. Pa-praŭdzie, ja taksama płakała, kali pisała ŭsio heta, ale ničoha nia zrobiš — pryjšłosia ratavać sytuacyju j zahartoŭvać charaktar: syhrać samu siabie jašče raz.

Na spektakli prysutničali:

— 5 babak i 2 dziady ź vioski Zarečča (usie, chto mielisia tam u najaŭnaści); — 2 pjanyja pastuchi ź vioski Ctatki — baćki vykanaŭcaŭ mužčynskich rolaŭ; — pačesny kambajnior kałhasa —Dryła; — maje baćki z vyrazam absalutnaha žachu na tvarach i nadziejaj, što Boh na mianie nie zabudziecca; — maja čyrvonaščokaja siastra ŭ daremnym pošuku kumpiaka; — maja siabroŭka-režysior: «Vialiki dziakuj! Heta tak ščyra, tak naturalna! Sapraŭdnaje žyvoje mastactva!»

Dziva što: Viktusievy metaličnyja piarednija zuby — heta nia hrym, a sumnaja rečaisnaść...

... Tym nia mienš, ja da samaha sakavika pisała Viktusiu listy. Aziabłyja, jany lažali chałodnaj kipaj u błakitnaj skryni z nadpisam «Pošta», bo paštarcy nie było jak chadzić ź vioski ŭ viosku praź śnieh. A Viktusia štodzień siadzieŭ u mianie za viačeraj i raspaviadaŭ pra laśnictva, pra les, pra lisički ŭ 55-m kvartale, i pa kolki prymajuć čarnicy ŭletku. A ja ŭsio tłumačyła ŭ svaich piśmach pra siabie, pra byłoje žyćcio, pra Kiryła, pra toje, što było da jaho. Ale što našyja pryznańni? Usio roŭna jany padajuć, jak kamiani ŭ vadu. Niechta buhaje ich abdumana j trapna. Niechta puskaje kamieńčyki rykašetam. A ja nia ŭmieju ni tak, ni hetak. U mianie jany syplucca j syplucca biaz hłuzdu skroź palcy, i ja nikoli nia viedaju, što značać hetyja pryznańni dla tych, kamu ja ich rablu...

I kali Viktusia nareście načytaŭsia maich niedarečnych spoviedziaŭ, jon pryjechaŭ na rovary, u laśnickaj formie, i złosna, ale spraviadliva skazaŭ: «Ja, kaniečnie, za luboŭ, ale heta užo bł-dztva». Bajusia, jon mieŭ racyju: ja, zdajecca, tak i nie zmahła zabyć Kiryła, i ja nikoli nie była svabodnaj za ŭvieś hety čas. Kaniečnie, mnie było dobra j ja spaznała naturalny ład žyćcia, ale ŭsio čaściej i čaściej ja adkryvała pjesu na tym miescy, dzie Sonia adčyniaje na noč fortku j bačyć, jak vyjaždžaje z dvara taksoŭka. I kožnaja mašyna za zanaviešanymi štorami potym zdavałasia Soni tajamničaj utulnaj taksoŭkaj. I nie było hetaj Soni nijakaha paratunku...

***

... Nia viedaju, čamu ja vyrašyła, što Zina źjaŭlajecca adzina mahčymaj supiernicaj. Uvohule, ja nikoli asabliva j nie zvažała na jaje, maleńkuju, ryžuju, raziavatuju. I tamu Zina absalutna biezbalesna ŭpisvałasia ŭ scenar majho budučaha zamužniaha žyćcia jak biaśpiečnaja štatnaja paluboŭnica. Ja vyklučna lohka ŭjaŭlała sabie, jak my aženimsia z Kiryłam dzie-niebudź u čaćvier, uskładziem kvietki na mahiłu Paŭluka Trusa i ŭ lepšych tradycyjach Michasia Stralcova vypjem tamaka ź viasielnymi haściami pa čarcy harełki. A potym ja, u biełym stroi, paviadu svaju stareńkuju mašynu, i nia dam DAIšnikam nijakaj nahody ni aštrafavać mianie, ni pazbavić mianie pravoŭ, bo kali ja vypju, to stanaŭlusia pa-ahresiŭnamu zasiarodžanaj. A ŭ šlubnuju noč ja budu tančyć tanha na prystupkach padvalnaj majsterni svajho muža, i a treciaj hadzinie ranicy da nas pryjedzie na taksoŭcy Zina j skaža: «Jo... vašu mać — mnie sumna». Nie, Zina nie vulharnaja — prosta jana lubić hulać u słovy dziela praŭdy charaktaru. Da taho ž Zininy lalki ŭparta maŭčać, i jana musić razmaŭlać za ich u realnym žyćci. Tak što ja amal zaŭsiody mahu zdahadacca, kaho Zina vajaie siońnia. Dy doŭha dumać navat i nia treba, tamu što ledź nia ŭsie Zininy lalki —heta ja, i, što samaje cikavaje, nivodnaja ź ich nie śmiajecca, nivodnaja nia maje spakojnaha vyrazu tvaru, ale ŭsie jany tolki pakutujuć i płačuć. Zdajecca, ciapier ja razumieju, adkul u maim žyćci biarucca raptoŭnyja, nieabhruntavanyja niaščaści. Tak što, maja vam parada: nie zavodźcie sabie siabrovak-lalečnic, tym bolš prafesijnych. Mužy-scenohrafy — taksama nie najlepšaje vyjście, ale heta ŭžo los (albo nia-los, jak u maim vypadku). Pry hetym u muža-scenohrafa mohuć miecca lišnija kvadratnyja metry ŭ vyhladzie baćkavaj majsterni, što, chacia b u pieršyja miesiacy, stanie załoham ščaślivaha siamiejnaha žyćcia. Vy budziecie ciahać u hetaj majsterni ramantyčnyja paŭprazrystyja sukienki, a vaš muž — tajemna maryć stać dramaturham. Vy budziecie zachłynacca ŭ pryhodach, vyprabavańniach i prosta prykołach svajho žyćcia (u niekatoraj stupieni, usio ž taki asabistaha, bo harbataha mahiła vypravić) i skardzicca na ich mužu (u miežach razumnaha), a jon budzie «vydumlać» fajny siužeciec, a Zina... Zina zabiaśpiečyć jaho patrebnymi słovami. I hetak vy ŭtrajoch pražyviacie ŭ zhodzie doŭhija-doŭhija hady z adnej tolki ahavorkaj, što heta ŭžo budziecie nia vy. Pa-pieršaje, vy ŭžo budziecie nia Soniaj Dziadziniec, a pretencyjoznaj Coniaj Atramant, a pa-druhoje,..

A pa-druhoje, ja dumała, što kali heta sapraŭdy los, to, moža, usio musić adbycca samo pa sabie? Čamu ja pavinna zaraz prymać niejkaje rašeńnie, telefanavać Kiryłu j kazać: «Ja zhodnaja»? Kali b naša abjadnańnie było niepaźbiežnym, jaho nia treba było b abmiarkoŭvać i tym bolš rehistravać. I potym, adkul mnie viedać, ci źjaŭlajecca Kirył maim sudžanym i ci pryznačany jon mnie Boham? I što takoje Boh, i što — los? I jak vyrašyć, dzie pamyłkovaje dziejańnie j dzie pravilnaje? I ci treba dziejničać uvohule? I ci vartyja pamyłki taho, kab ich rabić? I ci ctanie majo kachańnie ličycca pamyłkaj, kali ja dziela eksperymentu vaźmu j admoŭlu Kiryłu? Ci abiascenicca jano tady j ci budzie ličycca niesapraŭdnym? I ci jość majo pačućcio kachańniem, kali ja sumniavajusia? I ci jość heta pačućcio? I ci jość u nas nasamreč vybar?

Kiravacca nakazami serca, sychodzić z dośviedu, prysłuchoŭvacca da intuicyi. Rozumam aceńvać sytuacyju, patencyjał dziejnych asobaŭ, mahčymyja vyniki. — Ja jak byccam hulaju ŭ najskładaniejšuju hulniu j bajusia prajhrać. Ale chto skazaŭ, što mužčyna — heta maja camaja hałoŭnaja partyja na šachmatnym poli žyćcia? Chto skazaŭ, što heta — majo pryznačeńnie? I što kali zaraz, kali ja raźličvaju chady, zachoplivaju pazycyi, radujusia albo pakutuju, kryču ad adčaju albo zadavalnieńnia, ja prajhraju pa poŭnaj prahramie?

Tym bolš, što ja absalutna vyjaŭna adčuvaju, što zajści zaraz zamuž za Kiryła — heta toje samaje, što apranuć sabie na hałavu košyk: hetak ža darečy j naturalna. Nie, jak ni kruci, ale ŭ zamužžy jość niešta ad zababonaŭ, ad susiedziaŭ, ad... nia viedaju, jašče ad čaho. Mnie zdajecca, što kali sapraŭdy kachaješ čałavieka j znachodziš ź im parazumieńnie, schilać kachanaha da šlubu —heta amal toje samaje, što hrašyć achviaraprynašeńniem. Tak što ja nie mahu. Ja nie mahu ŭziać na siabie takuju adkaznaść. Ja nie chaču, kab za mianie płacili maje dzieci, bo viadoma, što my nie zaŭsiody sami raźličvajemsia za svaje hrachi. Ja nie mahu adstupicca ad siabie. Majo pryznačeńnie — svaboda, svaboda być samoj saboj. I ja lublu jaje j Kiryła taksama lublu, ale pa-za miežami svajoj svabody j svajho žyćcia.

... I ŭrešcie ja ŭžo zusim zabłytałasia. Ja zachlipałasia va ŭłasnych razvažańniach, ažno pakul mianie nie pačali paprakać zahadzia kuplenymi viasielnymi padarunkami, ažno pakul Kirył mianie nia kinuŭ. Jon skazaŭ, što budzie zaŭsiody čakać mianie, što jon nia vieryć, što ŭsio, što pamiž nami było, moža źniknuć uščent praź jaki-niebudź feminiscki artykuł u žanočym časopisie. Nakštałt: «Vyzvalciesia z hetaha rabstva!» A na nastupnaj staroncy —varažba: «Jak znajści svajho adzinaha». (Niapraŭda. Nie było tam nijakaha artykuła — varažba była, ale artykuła nie było.) Jašče jon dadaŭ, što jahonaja majsternia — zaŭsiody ŭ maim rasparadžeńni, i što, kali ja pryjdu tudy sa svaimi rečami, jon mianie prabačyć. Ale ci varta było heta rabić?

Kaniečnie, ja mahła spakojna sabrać svaje pažytki j pierajechać da Kiryła. Ja mahła adčynić svaim klučom majsterniu i, stojačy na samaj vierchniaj prystupcy padvalnaj leśvicy, skazać jakuju-niebudź hareźlivuju pramovu. Ja pasyłała b pavietranyja pacałunki Kiryłu i, mahčyma, navat tym žabam, jakija b taŭklisia ŭ jaho ŭ maju adsutnaść. Ja b navat nie pavydrapała im vočy. Pra moj humanizm pisali b u hazetach. My byli b paraj tysiačahodździa. (Pa-teatralnamu raskinuŭšy ruki: «Tut, na zaranku dvaccać pieršaha stahodździa, ja ŭžo nie Penełopa — ja Ulis, i ty dačakaŭsia mianie, kachany».) Tolki, jak vyśvietliłasia, ty mianie zusim nie čakaŭ. Dy j ja, nasamreč, nijakaha spakoju nie adčuvała.

Bo ja tak i nie zmahła dla siabie ničoha vyrašyć. A źniknieńnie Kiryła — tolki pierakanała mianie ŭ biessensoŭnaści jakich-niebudź rašeńniaŭ uvohule j našaha šlubu ŭ pryvatnaści. Chacia mnie j chaciełasia, kab usio było, jak raniej... Ale heta, peŭna, taja adzinaja ŭmova ŭ śviecie, jakaja nikoli nie prymajecca, kali heta treba, — i naadvarot. I ja tolki pakutavała. Siadzieła pa viečarach la vakna, pad fortkaj, u abdymku z cacačnym hruhanom i hladzieła, jak vyjaždžajuć z dvara mašyny. Ja zajzdrościła tym, kaho jany vieźli. Jany jechali da svaich kachanych, jany ŭdychali pach skuranych siadzieńniaŭ u taksoŭkach i słuchali apantanyja pieramovy dyspetčara. Jany jechali nasustrač miakkaści j piaščocie, a mahčyma, svarkam i rasstavańniu, ale jany jechali nasustrač. I choć-kali mnie zdavałasia, što ja taksama zmahu apranucca, sieści ŭ aŭto j pryjechać da ciabie. I ty mianie zrazumieješ i pramoviš toje, čaho nie zdahadaŭsia skazać raniej: što heta los, i što Boh jość luboŭ. Ale ja tak nikudy j nia vyjšła z kvatery, tamu što bolš za ŭsio mnie chaciełasia, kab ty mučyŭsia hetaksama, jak i ja. Kab ty piŭ mianie pavolna-pavolna, jak sonny sabaka chlabtaje vadu z łužyny ŭ čyimcci śnie. Ty, čorny, ryžym sabakam piŭ by vadu z žoŭtaj łužyny j bačyŭ by ŭ joj svajo ryžaje adlustravańnie, jakoje raspaŭzałasia b kruhami j jakoje ty nijak nia moh by schapić. A ja... A ja zrazumieła, što ŭ maim žyćci niama ničoha, akramia jaho samoha, i što ja mušu ŽYĆ SVAIM ŽYĆCIOM.

Majo žyćcio zaviało mianie tady nia nadta što daloka: usiaho tolki ŭ hlintvejnuju, razam ź Mizeryjaj. Mizeryja — heta moj antypod. Jana režyserka j absalutna ćviorda, bieź mituśni, (sama!) rasparadžajecca svaim žyćciom. Jana pierakananaja, što ščaście —va ŭmieńni ŭdała zapaŭniać arhanajzer i raźmiarkoŭvać roli. Jana kaža, što treba prosta bačyć usiu karcinu całkam i abdumana ŭpisvać u jaje detali. U hetym jakraz i sprava: sama ja rablu multfilmy, mnie ŭsio prychodzicca razdrabniać, raźbirać na častki. Dla mianie mamentalny ruch maje bolšaje značeńnie, čym jakaja-niebudź kancepcyja ŭ cełym. I, napeŭna, tamu ja j prajhraju ŭ pobycie, u toj čas jak Mizeryja, kulhavaja na adnu nahu, chudaja, z chłapiečaj čornaj stryžkaj, žyvie z italjancam-dyzajneram u piacipakajovaj kvatery na vulicy Kulman. Tak što ja padparadkavałasia Mizeryi, padparadkavałasia jak persanaž, kali jana zahadała mnie jści da Kiryła — tak by mović, zrabić raźviedku bojem, vyśvietlić, jakoje stanovišča tam u nas na froncie. Treba było bačyć, jak pjanaja Mizeryja vajaŭniča skakała napieradzie, a ja samaaddana kruciła kłubami (što zaŭsiody zdarajecca pry chutkaj chadzie j majoj niepamiernaj zadnicy), natchnionaja novaj idejaj pra toje, što «svaboda — svabodaj, ale my jamu tak nie damo syści!..»

... A na froncie ŭsio było da śmiešnaha prosta: ciomnyja vokny majsterni j začynienyja dźviery. Pusty dvor z abyjakavaj da maich idejaŭ i kancepcyjaŭ dziciačaj placoŭkaj. Dva mianty, jakija čamuści navažylisia vypić z nami harełki, raźlitaj u plastmasavyja kubki. Maleńkaja karusiel, na jakoj mianie krucili ŭ kampensacyju za toje, što mnie nie było ŭžo jak pić, bo, zdavałasia, ažno ź viejek kapaŭ hlintvejn. Cyhareta, za jakuju ja trymałasia, adzinaje kab nia vypaści ź siadzieńnia. Zabytyja doma klučy. I nijakaha žalu, nijakaha, akramia taho, što mnie pryjdziecca adnoj ciahnucca dachaty ŭ takim stanie. Ja prykłała namahańni. Ja dziejničała. Majo sumleńnie było čystym: ja nareście zrabiła toje, što zaležała ad mianie. I ja musiła ciapier vybirać. Dačakacca Kiryła j atrymać jaho na niekalki hadzinaŭ, na hod, albo nie pamylacca jznoŭ i atrymać Kiryła nazaŭsiody? Pry hetym nikoli jaho nia bačyć, nikoli nia być ź im pobač, nikoli jaho nia mieć. Kachać jaho volnym, kachać jaho samoha pa sabie, a nie ŭ dačynieńni da maich asabistych perspektyvaŭ. Hladzieć jaho jak kino. Nazirać za im, jak za lubimym aktoram — što z taho, kali ŭ abdymkach roznych žančynaŭ? Samaje razumnaje, što ja mahu zaraz učynić, — heta admovicca ad Kiryła. Ad Kiryła, jaki pračynajecca pa ranicach, majstruje makiety, mahčyma, śpić dzie-niebudź zaraz ź Zinaj. Heta adzinaje, napeŭna, što dazvolić mnie zachavać taho Kiryła, što ŭ majoj dušy. Jana — moj adziny tył, i mnie niama kudy adstupać, akramia jak da samoj siabie...

... Mnie treba było tady terminova adasobicca, schavacca, zalehčy na dno, vyhadać čas. Mnie treba było ŭciačy ad telefonaŭ, klučoŭ, majsterniaŭ. Ad abaviazkaŭ, abiacańniaŭ, siabroŭ dziacinstva, multfilmaŭ. Ad tych, chto čakaŭ, jak ja budu vykručvacca sa svajho pałažeńnia, jak naładžu svajo žyćcio. Mnie treba było ciapier soŭkacca z hetym svaim žyćciom, tamu što jano było adzinym, što ŭ mianie zastałosia. Mnie varta było chacia b krychu pabyć samoj saboj, a nie dziaŭčynaj, jakaja viečna žyvie ŭ pradčuvańni budučyni. Ja pavinna była zrazumieć, što ŭjaŭnaje ščaście — heta niaščaście. Što budučyni moža j nia być, ale što jana nieminuča nadychodzić. Što minułaje — heta dośvied, a nie pieraškoda. Što jano ziamla, na jakoj ja staju, u toj čas jak budučynia — heta nieba nad majoju hałavoju, i abjadnoŭvaju ich ja —uvasableńnie j šukalnica dadzienaha momantu.

I dahetul ja nijak nie mahła atrymać ad jaho asałodu, tamu što ja tolki toje j rabiła, što balansavała pamiž kachańniem i svabodaj i nia viedała, što vybrać, nia viedała, ci treba vybirać. Ja ŭsio chacieła daŭmiecca, što jość majoj sutnaściu: kachańnie albo svaboda, — i nie ŭśviedamlała, što ŭsio dalej adychodžu j ad taho j ad druhoha. Ja ž usio roŭna raźbiła svajo serca — dyk lepš by jano ŭžo było raźbitaje praz pačućcio, a nie praz hłupstva j nie praz samotu. Tamu što, chacia svaboda — i vysakarodnaja meta, ale vynik jaje niepradbačana žachlivy j cana za jaje zanadta ŭžo vialikaja — piakučaja adzinota. I ja ŭsio kidajusia z skrajnaści ŭ skrajnaść. U mianie ž zaŭždy tak: spačatku hraničnaja žanockaść, a potym — biaźmiežnaja tuha. Ja ŭžo navat nia pamiataju, jakija takija mocnyja straści panieśli mianie toj vieraśnioŭskaj nočču da majsterni. Ciapier heta prosta fizyčnaje adčuvańnie sumu, a nie napružanaść kachańnia. Heta sum, jaki ślizkim aśminoham utulna raźmieściŭsia na dnie majoj dušy. Ale potym z hetaj vilhaci j hnili paleźli tuhija butony na połych toŭstych ściablinach. Čyrvonyja butony žarści. I chacia ja dbajna vydzirała ich, jany prarastali jznoŭ, cisnulisia ŭ dušy, ciahnulisia praz horła, raspuskalisia nachabna ŭ rocie j zaminali mnie dychać...

***

... Tak, ja zaŭždy padazravała, što ŭ dušy majoj chavajecca niepastajannaja, niepaśladoŭnaja kotka. Zvyčajna jana śpić, ucisnuŭšysia va ŭłasnaje cieła, čornaja j adčužanaja. Ale choć-kali jana pračynajecca, zapuskaje ŭ mianie kipciury j miaŭkaje ŭ biaskoncaść, chacia ž dakładna viedaje, hadaŭka, što nichto nia zdoleje jaje suciešyć. Voś i zaraz, kali ja siadžu la vakna ŭ pryciemku j słuchaju navalnicu, niešta zanadta mocna chvalujecca maja kotka, namokłaja ŭ ślizi, što krapaje z čyrvonych kvietak, pavylezłych z hłybiniaŭ pamiaci j pradčuvańniaŭ. Kidajecca, rviecca z hrudziej vonki j prosić u mianie paratunku. Ahidnaja j biednaja kotka. Darma ty baiśsia hrymotaŭ: i hetaja navalnica nas abminie. Darečy, babula Sonia niejak raspaviała mnie, što jejny baćka byŭ chvory na cuchoty j šukaŭ sabie śmierci. Tak, adnojčy jon rasčyniŭ u buru vakno j čakaŭ, što małanka zabje jaho. Ale nivodnaja ź ich nie akazałasia dastatkova miłasernaj, i dzied pamior svajoj śmierciu, bo mienavita heta było jahonym losam. Tamu kožny raz, kali dzie-niebudź za lesam pačynaje burčeć piarun, mnie robicca niejak spakojna j radasna ad mahčymaści praciahu j mudraj daśviedčanaści j niepaźbiežnaści losu. I ty nie lamantuj, pierapałochanaja adzinokaja kotka, — hrymoty nia jość pieradvieśnikami ni niebiaśpieki, ni vyratavańnia, jakoje ty ŭparta chočaš bačyć u kachańni. Tym bolš, što kachańnia niama zvonku. Tak, jano jość uva ŭsim: u travie, u liści, u źbialełym ad strachu niebie, u navalnicy, u šapacieńni daždžu i ŭ šalavanaj stoli, — ale taho kachańnia, jakoha ty zaraz prosiš u mianie, na jakoje ty mianie padbuchtorvaješ, niama pa-za miežami majoj asoby. Lepš kładzisia spać, macniej uciśnicia ŭ svajo cieła, čornaja j adčužanaja. I chto viedaje, mahčyma, zaŭtra ja zrazumieju, što kachańnie j svaboda nie jsnujuć paasobku, a jsnuje zusim niečakanaja reč, a mienavita: kachańnie ŭ svabodzie. I, moža, ja nareście daŭmiejusia, što kab być volnaj, nia varta abjadnoŭvacca albo adasablacca, a treba prosta pačać žyć...

***

... Kali ja pračnułasia, było ŭžo tryccać piać chvilinaŭ na pieršuju, i sonca źlivaju ŭvachodziła ŭ pakoj. Ja pastaviła na prajhravalnik kružełku, i majo adlustravańnie pakałychvałasia ŭ joj, jak u race. Kava abiacała mnie paznavalnaść dnia ŭ napaŭzabytym horadzie. (Boža, jak dobra, što ŭ nas jość zvyčki — jany nastolki palahčajuć samajdentyfikacyju ŭ novych umovach!) Razhublenyja tralejbusy čužanicami prajaždžali pa praspekcie. Mašyny — ni preč, ni nasustrač — prosta ruchalisia ŭzdoŭž damoŭ, tratuaraŭ i prypynkaŭ. I taksoŭki — cełaje mora taksovak —pakidali mianie ščaśliva-raŭnadušnaj. Vidać, maja nievylečnaja chvaroba pieraŭtvaryłasia ŭ zajzdrosnuju niepataplalnaść. Z takoj siłaj charaktaru možna iści ŭ lubuju raźviedku bojem z poŭnaj upeŭnienaściu ŭ tym, što ciapier užo ništo nie prymusić mianie chavacca albo ŭciakać. Ale, dziakavać Bohu, ja pieraadoleła ŭ sabie ŭsialakija žadańni vajavać, i ŭ mianie zaraz (spadziajusia, na hady) mirny čas. Tak što hetym razam my ŭžo idziom ź Mizeryjaj u teatar. U honar pieramohi nad pošukam adkazaŭ na pytańni ja j spała navat na kanapie ŭ zali, što vychodzić voknami na praspekt, a nia ŭ cichim svaim pakojčyku z hihanckim cacačnym hruhanom na łožku. Niachaj žyvuć źniešniaja niaŭtulnaść i ŭjaŭnaja niedarečnaść — hetak mnie lepš adčuvajecca maja ŭnutranaja nieparušalnaść! Badaj što, možna vypić jašče kavy j źjeści što-niebudź bolš značnaje, čym buterbrod, tamu što ŭžo amal paŭdnio...

A niedzie kala šostaj my sustrelisia ź Mizeryjaj u maim dvary j nakiravalisia ŭ teatar. Ja hladzieła toj spektakl treci raz, i kali b nia hetaja akaličnaść, naŭrad ci zvažała b na publiku. My siadzieli z pravaha boku, amal z samaha kraju, i ja nia viedaju, što prymusiła mianie zirnuć praz usiu zalu ŭleva — na jaho, na radzimaha, u kampanii z poŭnaj brunetkaj u zialonym švedry. Pieršaja maja dumka była: «Jak jon moh tak abyścisia ź Zinaj, biessaromny monstar!» Ale potym vyśvietliłasia, što Ziny ŭ hetym sensie nikoli nie było, tamu što Zina, akazvajecca, «žyvie cytatami čužych žyćciaŭ». Ja pačuła jašče tuzin svaich lubimych słovaŭ i vykazvańniaŭ, ale, naturalna, što jahonaja brunetka ŭvažała ŭsie hetyja perły za aŭtentyčnyja j litaralna nia zvodziła vačej z Kiryłavaha rota, praz što ja hety rot pačała prosta nienavidzieć, a maja, razbudžanaja, čornaja kotka śmiarotna na mianie pakryŭdziłasia. Było za što: unutry svajoj, takoj volnaj, asoby ja mahła b vypiestavać i lepšaje kachańnie. I raz ja ŭžo takaja svabodnaja, to ja pavinna była admovicca, kali Kirył zaprasiŭ nas na hości, ale ja paplałasia za ŭsimi, jak aviečka na zakłańnie, na povadzie abiacańnia, što «my joj pakažam, chto musić ź im być». I tamaka, u majsterni, poŭnaj nieznajomych mnie žanočych pryčyndałaŭ, ja j daviedałasia,

«JAK MY HRAŁI ROZNYJA P'JESY».

Dziejnyja asoby:

Nina — brunetka z kare j azyzłym tvaram. Uvieś čas razmaŭlaje vielmi mocna, amal kryčyć, i nienaturalna, pa-konsku, śmiajecca.

Mizeryja — dziaŭčyna z uschodniaha typu tvaram. Siadzić moŭčki, padcisnuŭšy vusny, albo palić i źjedliva ŭzdymaje levaje bryvo, kali Nina źviartajecca da jaje.

Kirył — małady čałaviek hadoŭ dvaccaci vaśmi. Čarnavałosy, z ryžavataj baradoj i vusami. Čas ad času stomlena praciraje akulary, zabyvajecca j tre potym nasoŭkaj vusy.

Sonia — dastatkova blednaja chudatvaraja blandynka, ledź nie albinoska. Uvieś čas nervujecca, bolš za ŭsich pje, pryčym sama sabie nalivaje. Zdajecca, kali b u jaje było pa cyharecinie pamiž kožnym palcam, heta b joj značna dapamahło.

Dziejańnie adbyvajecca ŭ vializnym pakoi mastackaj majsterni, dzie ŭsio, jak zvyčajna: niekalki malbertaŭ, zapeckanyja farbaj kresły j anučy, karciny na ścienach. Na stale ŭ kucie — słoiki z farbaju j brudnaj vadoj, pendzli j ałoŭki. Dzie-nidzie stajać makiety da spektaklaŭ, napałovu razabranyja, na niekatorych —pustyja butelki z-pad śpirtnoha. Pasiarod majsterni — składzieny malbert na dvuch zedlikach. Na im — butelka harełki, toniku, plastmasavyja kubki j niejkaje vidavočna pierasolenaje sała z chlebam. Usie čaćviora dziejnych asobaŭ siadziać vakoł hetaha impravizavanaha stała. Ich hamonku ciažka nazvać ahulnaj, bo havorać usie adnačasova. Da taho ž Mizeryja ŭstaŭlaje jakuju-niebudź frazu, tolki kali zabyvaje ŭźniać bryvo; Nina harłaje sama pa sabie, nie čakaje j nia słuchaje adkazaŭ; Kirył i Sonia razmaŭlajuć pamiž saboju, ale, tak by mović, u płyni ahulnaj nieraźbiarychi, hudzieńnia padvalnych trubaŭ, laskańnia padjezdavych dźviarej i vykrykaŭ za vaknom pad stollu. U majsterni haryć śviatło. Adčuvajecca, što zvonku mlava ciače viasna. Sum, niejkaje škadavańnie j jašče nie zusim uśviadomlenaja palohka ad taho, što samaje ciažkaje, zdajecca, skončyłasia.

Kirył: ... Ja, napeŭna, adašlu Ninu dniami damoŭ: mnie treba šmat pracavać — zrabić dva makiety dla Mahiloŭskaha teatru.

Nina: A viasielle my vyrašyli zhulać na vioscy. Kali ŭsie hości napjucca, my pajedziem z Kiryłam da raki, raspalim vohnišča j budziem lubicca pad adkrytym niebam.

Kirył: Ty mianie kinuła.

Sonia: Ja ciabie nia kidała — ja prosta chacieła, kab maja zhoda była praŭdaj.

Nina: Chočaš, Sonia, i ciabie zaprosim? Ty zusim ździčeła ŭ svaim Zareččy, ci jak jaho tam.

Kirył: Ty maniuka.

Nina: A vy ž viedajecie Vadzima? Dyk jon ažaniŭsia, i ŭ jaho ŭ kvatery śmiardzić katami.

Sonia: Ja tolki chacieła, kab heta byŭ volny vybar i praź jaho —naturalnaść i čyścinia pačućciaŭ.

Nina: Mnie tam stała tak drenna, što my ad jaho syšli.

Kirył: Ty źjechała.

Sonia: Ja źjechała, kab zrazumieć siabie j pieranaradzicca. Jak by ja mahła žyć z taboj i razumieć ciabie, kali b nie ŭśviedamlała, čaho mnie samoj treba?

Nina: A Mizeryja — heta proźvišča ci jmia? A Nina Atramant, pa-mojmu, niadrenna hučyć.

Kirył: Ty prosta jašče adzin paroh u tym strumiani žyćcia, jaki z malenstva vučyć mianie raźlublivać.

Nina: Słuchaj, Mizeryja, a z tym leśnikom, pra jakoha jana raspaviadała, u ich sapraŭdy niešta było, albo jana ŭsio dziela śmiechu vydumała?

Mizeryja (skroź zuby): Horšaha śmiechu, čym ty, nia vydumaješ. I dzie jon tolki ciabie padčapiŭ?

Sonia: Ja žyła siarod lubovi naturalnaj i samadastatkovaj da šalenstva. Siarod liścia, drevaŭ, travy j kvietak, kožny praces u žyćci jakich maje sens. Razumieješ, jany rastuć, pładziacca, pamirajuć, i heta maje sens.

Nina: Na viasielle zaprosim maju pryjacielku z Prahi. Niachaj budzie majoj śviedkaj.

Mizeryja (ubok): Viadoma, chto razumieje, što ty viarzieš, toj śviedkam da ciabie nia pojdzie.

Kirył: Mary — marami, a žyćcio — žyćciom. Akazvajecca, možna lubić adnu j spakojna žyć z druhoj, a z treciaj pić u majsterni.

Sonia: Voś zaraz my ŭsie havorym razam, ale ci značyć heta, što my raściem?

Kirył: Ja ničoha nie adčuvaju, kali spuskajusia pa prystupkach u majsterniu, ni pra što nie ŭspaminaju. Vychodzić, što možna być niačułym, što možna žyć nie pa sercy.

Nina: U mianie serca razryvajecca, kali ja dumaju, što jašče tak doŭha da viasiella. Ja tak chaču žyć u majsterni j paśla padarožža, ale Kirył kaža, što heta budzie pieraškadžać jahonaj pracy. Jak takoje moža być? Ja ž jaho na-tchnia-ju!

Sonia: My adčuvajem adzin adnaha praz prastoru stała, my zadušvajemsia ad spakušalnaj parfumy, ale my ŭžo nie pryrodnyja stvareńni, i dla nas heta nia maje amal nijakaha sensu.

Kirył: Nu, čamu? Sens jość. Ja tolki j dumaju zaraz, ci možna našaje stanovišča niejak źmianić. Ci možna raźviazacca z usimi hetymi ludźmi.

Nina: Moj baćka suprać taho, kab my z Kiryłam žyli tutaka razam. Jon kaža, što ja pavodžu siabie, jak prastytutka. I čamu jon nia choča zrazumieć, što heta moj los — być z Kiryłam?

Conia: Chacieła b ja viedać, ci jość usio heta našym losam.

Kirył: Heta było b zanadta žorstka. Lepš užo dumać, što ŭsio heta vynik našych dziejańniaŭ. Kali b sapraŭdy było niešta nakštałt taho, što ty nazyvaješ losam, ja dumaju, ja naradziŭsia b dla lepšaj doli.

Nina: Sonia, tabie treba pastryhčysia j pafarbavać vałasy ŭ ciomny koler. Heta było b tak pa-dekadencku.

Sonia: Chacia... Našto davać usiamu niejkija aznačeńni? Žyćcio —heta žyćcio, a nia chołst, jaki treba naciahnuć na padramnik, zapeckać farbami, a potym abaviazkova zapichnuć karcinu ŭ ramku.

Nina (kryčyć da Mizeryi, paśla taho, jak krajem vucha — praz svoj visk — pačuła słovy «ramka» j «karcina»): Darečy, paladzicie na Kiryłavy novyja raboty. Ja dumaju, jamu treba pasłać svaje rečy kudy-niebudź na Zachad. Jany musiać mieć tam pośpiech! My pajedziem u Francyju! Kirył budzie pracavać tam u jakim-niebudź teatry! My budziem jeści ichnyja daŭhija batony j haračyja kruasany z masłam!

Uzbudžanaja svaimi prajektami, Nina zryvajecca z zedlika, chapaje za rukavo Mizeryju j imčyć u kut, dzie, vidać, sastaŭlenyja novyja karciny. Mizeryja abačliva zatrymlivaje Ninu tamaka, i jany siadajuć na padłohu, kab pahavaryć. Ciapier užo Mizeryja nie ścichaje: hamonić, vielmi impulsyŭna žestykuluje, navat śmiašyć Ninu, što toj vyjaŭna daspadoby. Vidavočna, Nina hanarycca tym, što jana zmahła začaravać chacia b adnu ź siabrovak svajho kavalera. Praź niejki čas Nina padbiahaje da stała, kab uziać Mizeryi cyharetaŭ, i potym iznoŭ viartajecca ŭ kut. Kirył i Sonia zaraz pačuvajucca krychu bolej raźniavolena, ale ichnaja hutarka stanovicca značna mienš sentymentalnaj, ale bolš ahresiŭnaj i źjedlivaj.

Kirył: Jak dobra ty, Sonia, navučyłasia paetyčna vykazvacca! Jakaja ŭźniosłaja asoba! Nichto j nie pavieryŭ by, što ty dobraachvotna narabiła takoha paskudztva!

Sonia: Cikava, jakoha?

Kirył: Nia treba prykidvacca j stroić ź siabie anioła!

Sonia: Ja ničoha ź siabie nia stroju. Ja sapraŭdy ni ŭ čym pierad taboj nie vinavataja.

Kirył: Kaniečnie. Asabliva, u tym, što razładziła viasielle, paśmiajałasia nada mnoj.

Sonia: Ja nie śmiajałasia nad taboju, Kirył. Ja ciabie kachała. Ja ž tabie navat nia zdradziła za hety čas.

Kirył: Aj-ja-ja!.. I byvaje ž takoje! Prosta fantastyčnaja viernaść! I za jaki doŭhi čas! O navajaŭlenaja Penełopa, dazvol mnie prypaści da tvaich kaleniaŭ!

Sonia: Prypadaj da kaleniaŭ svajoj sudžanaj. Da taho ž ja nie Penełopa.

Kirył: Boža, jakaja niečałaviečaja zdahadlivaść!

Sonia: Ja — Ulis.

Kirył: ..?

Sonia: Chacia — nie. Usio ž taki Penełopa. Penełopa pamiežkaŭ Uschodniaj Eŭropy kanca XX stahodździa. Tolki niastałaja — tamu j mitusiłasia hetak. Nastupnym razam ja ŭžo budu kiravacca ćviordymi, jasna aformlenymi, vypakutavanymi ciapier žyćciovymi pryncypami.

Kirył: A-a, dyk usio ž taki nastupny raz budzie? Nu, i razbeščanyja siońnia Penełopy pajšli!

Sonia: Što zrobiš. Žyćcio, dziakavać Bohu, praciahvajecca.

Kirył: Ja baču, što j ty spyniacca nie źbirajeśsia.

Sonia: Našto?

Kirył: Pravilna. Našto talent marnavać? Možna stać prafesijnaj šlubnaj aferystkaj.

Sonia: Słušnaja dumka. Vopyt jość — ja ŭ dziciačym sadku dva razy zamuž zachodziła.

Kirył: Dva razy na dzień paśla ježy?

Sonia: Nie. Usiaho dva razy: adzin u jaślach, a druhi ŭ starejšaj hrupie.

Kirył: A-a. Možna skazać, niašmat. Z tvaim temperamentam i zdolnaściami. Tolki hladzi — nia kidaj praktyki, a to paškodziš zdaroŭje. — Usie hetyja nierealizavanyja pamknieńni... Praź ich ludzi j hinuć.

Sonia: Ty maješ racyju. Ja taksama dumaju, što treba pryniać siabie, svaje žadańni. Prymirycca z saboju j być takoju, jakaja ty jość, inakš sam Boh pakaraje.

Kirył: Jon ciabie ŭžo pakaraŭ, bo adniaŭ rozum.

Sonia: Nia rozum, a stereatypnaje myśleńnie. Z rozumam u mianie pakul što ŭsio ŭ paradku, a toje ja b užo daŭna tvajoj nienahladnaj siabroŭcy ŭ patły ŭčapiłasia.

Kirył: Našto heta tabie? Darma čałavieka pakryŭdziš, a mnie ź joju jašče žyć.

Sonia: Ach, tak. Ja j zabyłasia. Niadrenny nabytak. A! Paprasi jaje vyrazanyja z fancikaŭ zorački na makiety naleplivać. U jaje ž musić być kalekcyja fancikaŭ?

Kirył: Nie rabi jaje durniejšaj, čym jana jość.

Sonia: A, dyk usio ž taki jana durnaja?

Kirył: Nie čaplajsia da słovaŭ. Kali na toje pajšło, jana ŭ niečym razumniejšaja za ciabie. Jana b užo napeŭna nia kinuła svajho žanicha j nie paniesłasia b na viosku lubicca ź leśnikami.

Sonia: Ja nie lubiłasia ź leśnikami.

Kirył: Mani bolej! Pra heta ŭžo ŭsie daŭna kažuć.

Sonia: A ty bolej słuchaj — praŭdy načujeśsia-a-a. Heta ž usio plotki. Treba ž ludziam niejak zabaŭlacca, voś jany j vydumlajuć aby čaho. Prosta ž žyć jany nia mohuć. Svajho žyćcia, ličy, niama.

Kirył: Zatoje ty možaš — «prosta». Najpraściej: čyki-bryki — i leśnikova žonka.

Sonia: Pryčym tut žonka?

Kirył: Nu, kachanka.

Sonia: Što ty viarzieš? U nas ź im čysta plataničnyja adnosiny. Navat tvorčyja.

Kirył: A-a, nu viadoma. Z prafesijanałami ž ty bolej nia vodziśsia. Ty ž usich tutaka naśmiašyła svaimi eksperymentami z hetymi biazzubymi pačvarami! Ty što, sapraŭdy dumaješ, što jamu pjesy tvaje patrebnyja?

Sonia: Moža być.

Kirył: Dy jamu tolki adno ad ciabie patrebnaje!

Sonia: Cikava — što?

Kirył: A ty ŭžo zabyłasia? Zdajecca ž, siarod pieścikaŭ i tyčynak žyła...

Sonia: Jamu ja była patrebnaja, a nia ŭsio takoje.

Kirył: Hledziačy, što razumieć pad «ja».

Sonia: Heta słušna.

Kirył: Oj, ja j zabyŭsia. My ž stali filozafami. Darečy, ja b z tvaim «ja» jak-niebudź achvotna pafilazofstvavaŭ.

Sonia: Cišej kažy, a to siabroŭka zaraŭnuje.

Kirył: Ničoha tamaka nie čuvać. Słuchaj, a ty mianie raŭnavała?

Sonia: Nie.

Kirył: Jak tak?

Sonia: Ty hetaha nie zrazumieješ.

Kirył: Dzie tam! Kudy mnie biednieńkamu! Ja ž siem miesiacaŭ duchoŭnymi pošukami nie zajmaŭsia.

Sonia: A j praŭda — što ty ŭvieś hety čas rabiŭ?

Kirył: Pracavaŭ. «Što?» Što j zaŭsiody. Darečy, ja scenar multfilma napisaŭ. Dla ciabie, durnica, staraŭsia. Dumaŭ, heta budzie maim viasielnym padarunkam tabie. Chacieŭ spalić rukapis, ale Jahor pierakanaŭ nie rabić hetkaj biazhłuździcy, tym bolš, što ŭžo da taho času paabiacaŭ dapamahčy z hrašyma. Pryjšłosia dalej zmahacca. Irynka vaša j sam Jahor malavali. A Nina... My jakraz tady j paznajomilicia. U jaje kamputar dobry jość. Jana scenar redahavała j nabirała. Potym my ŭ jaje toje-sioje pa tvorčaj častcy rabili.

Sonia: Cudy. A kali ŭsio heta adbyłosia? Ja jašče tut była?

Kirył: Nia viedaju. Moža, u kancy vieraśnia...

Sonia: Jašče tut...

Kirył: Nu, što ty?.. Nia budzieš ža ty zaraz płakać pa minułym?

Sonia: Jak ty adrazu razumna zahavaryŭ!

Kirył: Ty sama ŭva ŭsim vinavataja.

Sonia: Ni ŭ čym ja nie vinavataja! Ja ŭsio pravilna zrabiła...

Kirył: Nu, kaniečnie! Heta ja podły — niaviestu kinuŭ.

Sonia: A chiba nie? My ž tolki ŭ siaredzinie vieraśnia razyšlisia! Ty j tydnia nie patryvaŭ!

Kirył: Moža, mnie sto hadoŭ treba było tryvać?

Sonia: Boh z taboj... Što ŭžo zaraz praz heta vadzicca? Ale sam padumaj — ty b ź joju ŭsio roŭna syšoŭsia, kab da viasiella scenar nadrukavać. Značyć, ja musiła zrabić toje, što zrabiła, tamu što heta byŭ los.

Kirył: Nie kažy hłupstvaŭ. Ja b tady inakš da jaje pastaviŭsia. Los — nia los. Što ty jznoŭ pačynaješ? My sami stvarajem žyćciovyja sytuacyi.

Sonia: Nie. Niezdarma ŭsio heta sa mnoj ni z pola, ni ź lesu pačałosia. Ja, vidać, intujtyŭna pradčuvała, što ty inšuju sustrenieš, prosta nie mahła heta napeŭna viedać, ale dziejničała pravilna.

Kirył: Nu, što ty vydumlaješ? Ja tady nijaki da jaje jšoŭ. Ja pra ciabie tolki j dumaŭ, tolki što pakryŭdžany byŭ. Ale ja spadziavaŭsia, što my jašče pamirymsia. Što ja tabie naranicu jaječniu smažyć budu...

Sonia: A-a. Nu, tak. Jaječnia — heta, kaniečnie, niezabyŭnaje.

Kirył: Voś bačyš — ty tolki ździekujeśsia. Dla ciabie ničoha śviatoha niama. Nijakija pačućci ciabie nie kranajuć!

Sonia: O tak! «Tvajo «ja», «jaječnia» — heta superpačućci, superdokazy kachańnia!

Kirył: Što ty ŭsio sa svaimi dokazami? Što ty ŭsio rozumam žyvieš? Ty b chacia b raz serca svajo pasłuchała! Mo, nie narabiła b stolki niedarečnaściaŭ!

Sonia: Jak čałaviek moža narabić niedarečnaściaŭ, kali jon žyvie rozumam?

Kirył: Oj, ja ciabie prašu! Pakiń mianie ŭ spakoi!

Sonia: Nu voś. Pieršaja tvaja prośba da mianie, paśla taho, jak my stolki nia bačylisia, — pakinuć ciabie ŭ spakoi. Hetak ja, značycca, tabie patrebnaja! A darečy, pahladzi, jak ja ciabie razumieju j lublu: ja zdahadałasia, čaho ty chočaš ažno za siem miesiacaŭ da taho, jak ty sam uśviadomiŭ, što tabie ad mianie treba.

Kirył: Nu ty j varjatka! Usio pieraviernieš z noh na hałavu! Jak by my jašče z taboj žyli?..

Sonia: Chvalujsia lepš pra toje, jak ty ź joju žyć budzieš. Heta jana zaraz svoj «Always Plus» pa ŭsioj majsterni raskidała, a potym budzieš ty joj na kvateru hrošyki zarablać. Zabudzieśsia j na teatar, i na mulciki! Budzieš kamivajažoram!

Kirył: A ty? Daloka zajšła? Chutka stanieš leźbijankaj, kali hetak ad mužykoŭ lotać budzieš. Budzieš za Mizeryju ź jejnym italjancam bicca. Cha-cha!

Sonia: Pakul što ŭ mianie z hetym usio ŭ paradku.

Kirył: A-a! A kazała, što nia spała ź leśnikom!

Sonia: Nu ty j śvińnia!

Kirył: Nia horšaja za ciabie!

Sonia: Tak. Sto hadoŭ nia bačylisia — jość pra što pahavaryć. Ciopłyja siabroŭskija dačynieńni. Ujaŭlaju, što było b, kali b my razam žyli!

Kirył: Ničoha hetaha nie było b! Jak ty nie razumieješ? Inakš by ŭsio było!

Sonia: Nia vieru ja ŭ heta, Kirył.

Kirył: Słuchaj, my znajomyja siem hadoŭ, čatyry ź ich byli razam, a zaraz, praź niejkich siem miesiacaŭ, ty ŭžo ničoha nia pamiataješ, ni ŭva što nia vieryš. Niachaj. Ja razumieju: ty pačuvajeśsia źniavažanaj praź Ninu. Ale čamu ty nia možaš być ščyraj? I našto ty tady maniła ŭsie hady?

Sonia: Ja nie maniła.

Kirył: Nie maniła? A pamiataješ, my adpačyvali ŭ sanatoryi, i ty skazała: «Heta niejkaja biazhłuździca: my jadziom truskaŭki ź viarškami, a potym chodzim u draŭlanuju prybiralniu na dvary. Adzinaje, što mianie suciašaje, — dyk heta toje, što my z taboj nazaŭždy razam». Čamu ty tady zmaniła?

Sonia: Nakont prybiralni?

Kirył: Nakont truskavak!

Sonia: Dumaješ, heta nasamreč byli bujnyja sunicy?

Kirył: Dumaju, što treba ŭsich papiaredzić, što ty nie žančyna, a akuła. Albo rekamendavać ciabie svaim voraham.

Sonia: Dla hetaha ty zanadta raŭnivy. Ty nia vytryvaješ taho, što žančyna, jakaja ad ciabie syšła, — z tvaim voraham.

Kirył: A-a, usio-tki ty ad mianie syšła! Tolki što płakałasia, što heta ja pierakinuŭsia da Niny.

Sonia: Tak i jość. Słuchaj, mnie ŭžo ŭsio heta abrydła. My pajšli pa druhim kruzie. Možaš napisać usio, što ty maješ skazać, i dasłać mnie pa pošcie. Abiacaju tabie, što ŭvažliva pastaŭlusia da ŭsich kanstruktyŭnych prapanovaŭ.

Kirył: Dziakuj. Ja lepš uvasoblu svoj nehatyŭny dośvied u jakim-niebudź tvorčym prajekcie. Naprykład, u pjesie pad nazovam «Horšaj hadaŭki za Soniu ja nia viedaju». Albo zrablu na radyjo analityčnuju prahramu «Aściarožna: Sonia Dziadziniec».

Sonia: Zahadzia mahu tabie skazać, što tvaje zadumki pravalacca.

Kirył: Čamu?

Sonia: Ty nia ŭmieješ abahulniać. Da taho ž ludzi musiać paznavać siabie ŭ hierojach, a ja vyklučeńnie z praviłaŭ.

Kirył: Vyklučeńni praviły tolki paćviardžajuć.

Sonia: Słuchaj, Kirył! Nu, nareście ja apraŭdajusia! Sprava ŭ tym što ty — praviła, a ja — vyklučeńnie. Ja tady nie zmaniła: my zaŭsiody budziem razam, ale pry hetym nikoli nia sydziemsia. «My z taboj dva bierahi ŭ adnoj raki...» Pieśniu čuŭ?

Kirył: Jakoj raki?

Conia: Ja viedaju, jakoj. Jak-niebudź potym raspaviadu. Lepš skažy, ci darabili vy multfilm.

Kirył: Sonia, ty prosta nievierahodna paśladoŭny čałaviek!

Sonia: Dziakuj.

Kirył: Hm. Nie. Nie darabili. Jahor užo źbiraŭsia ciabie ź vioski vyklikać. Skazaŭ, niama cełasnaści, niama stylu.

Sonia: Chaciełasia b pahladzieć. Kali dazvolicie, kaniečnie. Nie pužajsia — aŭtarstva mnie nia treba. Tak — prafesijnaja cikaŭnaść.

Kirył: Možna było b. Tolki ty ŭsio, hladzi, hvałtoŭna nie pierarablaj, a to ja ciabie viedaju.

Sonia: Našto mnie? Heta ž vaš prajekt.

Kirył: Što praŭda, to praŭda. Ale ciabie nie brakavała b da jaho pryciahnuć. Tolki ty zahadzia pavinna viedać, što tam svojeasablivaja kancepcyja. Dy ty j sama musiš adrazu pabačyć. Darečy, kali?

Sonia: Što «kali»?

Kirył: Sustrecca pa hetaj spravie my kali mahli b?

Sonia: A-a. Nia viedaju. Zaŭtra padydzie?

Kirył: Davaj, pakul zhadžajeśsia. Ale hladzi — Irynka za kožny malunak bicca budzie.

Sonia: Heta naturalna. Ale ja nia dumaju, što tam šmat čaho prydziecca pierapraŭlać. Ja Iryncy ŭ hetym planie daviaraju.

Kirył: Dobra. Tady dakładna: dzie j kali?

Sonia: Jak vam zručniej — ja ž čałaviek volny.

Kirył: Tady a siomaj, paśla pracy. Prychodź da Jahora na studyju — ja z usimi damoŭlusia.

Sonia: Dobra.

Kirył: Soń!

Sonia: Aŭ?

Kirył: A ty ŭpeŭnienaja, što ciabie da zaŭtra nijaki laśnik nie źviadzie?

Sonia: Dy nu ciabie! Z taboj pa-surjoznamu nijak nielha! Sačy lepš za svajoj pryhažuniaj, a to prydziecca potym jaje ź italjancam raźnimać, a nie mianie. Darečy! Mizeryja! My sychodzim!

Mizeryja: Nareście! (Schamianuŭšysia.) Chacia škada: Nina, napeŭna, pakryŭdzicca, što ja nie pieramahła jaje ŭ našaj sprečcy. (Nina śmiajecca.) Ničoha. Nastupnym razam. Hałoŭnaje, zapomni asnoŭny tezys: «Heta nia toje, što ty dumaješ».

Ciapier užo śmiajucca ŭsie. Sonia j Mizeryja (Sonia — naciahniena) całujucca ź Ninaj. Mizeryja šturchaje Kiryła na raźvitańnie kułakom u plačo. Sonia hladzić uvierch na vakno j vidavočna, što joj nie na žart sumna, ale hety sum jana budzie padaŭlać, padaŭlać i jašče raz padaŭlać. I, mahčyma, daremna.

Sonia j Mizeryja, dzivački, u paciortych džynsach i ablehłych majkach, padymajucca pa leśvicy da dźviarej. Sonia dumaje, što Kirył nikoli nia bačyŭ jaje z daŭhimi vałasami, i što ŭsio zdaryłasia, mahčyma, tamu, što jana nie brunetka. Kirył, z napružanym tvaram, palić unizie, la vychadu z pakoja, i dumaje, što nikoli nie hladzieŭ u majsterni na Soniu jak starońni naziralnik, nikoli nia bačyŭ, kab jana sychodziła sama pa sabie albo ź niekim, akramia jaho.

Naviersie Sonia dastaje z sumki kluč i mašynalna adčyniaje dźviery. Raptam jana amal pierapałochana pavaročvajecca da Kiryła, pakazvaje na sumku j apraŭdvajecca: «Jana visieła ŭ kalidory jašče z tych časoŭ — ja zusim nie planavała ničoha takoha...» Kirył, dahetul sa skivicami, ścisnutymi ŭspaminami, adrazu ŭśmichajecca j kaža: «Mahła b i zmanić. Dobra, nie siarduj. Prychodź zaŭtra a siomaj».

«Pakul», «ščaśliva», «byvajcie», śmiech... Dźviery laskajuć, i znadvorku Soniu ź Mizeryjaj prymaje ŭ abdymki viečar. Miakkim vietram, by rukoju, hładzić ich pa hałovach i, jak padžyły baćka, dakaraje: «Darosłyja, a žyviacie, jak dzieci...»

«I sapraŭdy! Što my, jak małyja? Pojdziem da mianie! Moj źjechaŭ dadomu, a ŭ nas jość butelka «kampary», i poŭna ŭsialakaj smakaty. Pojdziem! Niachaj sabie tutaka siadziać i pleśniejuć! «Ni-ina». Chiba heta jmia? Nie biaduj!..»

***

A ja j nie biaduju: staju sabie na balkonie ŭ Mizeryi j pychaju dymam u kručonyja vočki krataŭ. Ja viedaju, što ŭsio jašče napieradzie. Što ŭsie mužčyny, jakija byli ŭ mianie dahetul i buduć paźniej, —heta prosta ciahniki na šlachu da majho sudžanaha, i ja tolki čas ad času mušu rabić pierasadki, kab dapaści da jaho. Ja jak vynachodnik i daśledčyk karysnych vykapniaŭ: adkryvaju mužčynu j ruchajusia zatym dalej. Ale niaŭžo majo žyćcio musić stać biaskoncaj ekspedycyjaj, ź nievialikimi pryvałami na stajankach padčas raspracoŭki miesca pakładaŭ? Niaŭžo ž ja tak i budu šukać sabie abjekty straści zamiest taho, kab znajści ŭzajemnuju straść albo... rodnasnuju adasoblenaść? I ci jość jon, hety sudžany? Ci nie atrymajecca tak, što kali Boh daść mnie toj samy, «biasprojhryšny», varyjant, ja nie zmahu zatrymacca z hetym mužčynam, a ŭsio roŭna ŭciaku, jak i raniej, kab paźbiehnuć nieabchodnaści kančatkovaha vybaru? Kancovaści. Achviarnaści. Kampramisu. I čamu ja tak śviata vieru ŭ nieabchodnaść siam'i, ale razumieju, što majo žadańnie abjadnacca ź niekim — heta nasamreč hulnia ŭ chovanki sa svajoj sutnaściu? Čamu ja razryvajusia pamiž prahaj svabody i ŭ toj ža čas zastajusia zvyčajnaj žančynaj, jakaja nia moža pražyć sama pa sabie? I čamu ja tak zašmat kachaju, i kožny raz nazaŭždy? Chacia... Čamu «zašmat»? Moža, uva mnie zaŭsiody žyło tolki adno kachańnie, dadzienaje mnie spradvieku? Moža, jano ruchałasia ŭva mnie cełasnaj płyniaj i tolki akazvałasia nakiravanym na taho, chto ŭ hety strumień stupaŭ?

A cikava było b dakazać, što kachańnia niama? Taho, jakoje ludzi ŭvažajuć za niejkuju źniešniuju siłu. Dakazać, što kachańnie —heta indyvidualnaja ŭłaścivaść kožnaha čałavieka, a nia niešta nakanavanaje, niepaźbiežnaje, na niabiosach vyznačanaje. Patreba arhanizmu ŭ emacyjnym uzrušeńni, praha stvareńnia, tvorčaści, samaździajśnieńnia. I žachliva było b dakazać advarotnaje: što kachańnie jak vyšajšaja moc isnuje, pryčym niezaležna ad našych žadańniaŭ, pamknieńniaŭ, voli. Žachliva j pryhoža adnačasova. I dziŭna, što ludzi tak prosiać sabie kachańnia, a potym prynižajuć jaho, jak mohuć, albo naadvarot hvałciać, jak zaŭziatyja nekrafiły, staroje, pamierłaje, pačućcio, bo «tak treba»...

Nie, nia treba, Mizeryja. Dziakuj. Do mnie ŭžo pić «kampary». Paśla jaho mnie zaŭsiody chočacca śmiajacca, a ŭ mianie ž zaraz taki adkazny, surjozny momant u žyćci — treba trymać marku. Što zrobiš — uzrost. Ciahnie ŭžo na paśladoŭnaść, stałaść, stabilnaść. Nu, što ty? Nia varta płakać! A što bolej rabić? Dy ničoha. Nu voś chacia b namalavać cyharetaj u pavietry vialikuju litaru Z i spakojna pajści spać. A nazaŭtra...

 

 

Kamientary

Ciapier čytajuć

«Pra sustreču Łuku zaŭsiody prasili pieradać Pucinu». Šuster raskazaŭ, jak Łukašenka prapanoŭvaŭ svaje pasłuhi amierykancam9

«Pra sustreču Łuku zaŭsiody prasili pieradać Pucinu». Šuster raskazaŭ, jak Łukašenka prapanoŭvaŭ svaje pasłuhi amierykancam

Usie naviny →
Usie naviny

Miljanier, jaki hadami zabivaŭ dzikich žyvioł, zahinuŭ na palavańni: jaho praciaŭ rahami bujvał17

U Rečycy hareŭ pryvatny siektar1

Maks Korž vystupić na stadyjonie ŭ Varšavie. Niekalki vulic pierakryjuć i źmieniać ruch transpartu 9 žniŭnia9

Hienpłan Minska buduć źmianiać. Haradžanie mohuć ahučyć prapanovy7

Cichanoŭskaja źviarnułasia da biełarusaŭ z nahody piataj hadaviny pratestaŭ24

U Minsku ŭzbrojenyja siłaviki zatrymali indyvidualnaha pradprymalnika1

«Bajsoł» vystavić na aŭkcyjon limitavanuju sieryju hadzińnikaŭ6

ChatGPT pradstaviŭ novuju madel GPT-5. Voś što ŭ joj novaha i što abiacajuć raspracoŭščyki2

Izrailskija ŭłady ŭchvalili płan Nietańjachu pa akupacyi horada Haza16

bolš čytanych navin
bolš łajkanych navin

«Pra sustreču Łuku zaŭsiody prasili pieradać Pucinu». Šuster raskazaŭ, jak Łukašenka prapanoŭvaŭ svaje pasłuhi amierykancam9

«Pra sustreču Łuku zaŭsiody prasili pieradać Pucinu». Šuster raskazaŭ, jak Łukašenka prapanoŭvaŭ svaje pasłuhi amierykancam

Hałoŭnaje
Usie naviny →

Zaŭvaha:

 

 

 

 

Zakryć Paviedamić