Archiŭ

Pavał Sieviaryniec. PALEŃNIE

№ 17 (114) 1998 h.

PALEŃNIE

Pavał Sieviaryniec

 

Achviaruju baćkam, vypusknikam rasiejskaha fiłfaku

I tolki kali pramoŭca syšoŭ z ešafotu,
prynieśli haručuju pachodniu.

V.Łastoŭski. Paleńnie knih na Biełarusi

... krepkaje suchoje paleńnie...

«Naša Niva», №1

***

Ad biełarusaŭ pachła dymam. Heta byŭ toj harkavaty, tryvožny dymok čyhunačnaj ciahi, pach pierasmolenych špałaŭ i vuhalu, jaki nie vyvietryvajecca na stancyjach i vakzałach.

Tolki što prajšlisia, pravieryli dakumenty prybałty, chłopcy papraściej i čyściejšyja. Adznačyli kožnaje kupe svaim zapavolenym, starannym vyhavaram ź nietaropkaj zapinkaj, i zastaŭsia ad ich tolki ščoŭk začynienych dźvieraŭ naprykancy vahona.

Zajšli našyja. Pašmorhvajučy, napaŭhołasa niešta havoračy, z choładu — jany zanieśli ŭ nadychany vahon dymavituju śviežaść. Usie, chto jechaŭ, pahladali na ich zakłapočana, z naściarohaj —nu, što tam?.. Nie, tut vam nichto ničoha nia skaža. Heta słovami nie pieradać. Pryjedziecie, ubačycie sami.

Pad šumok ja pačuŭ biezuprečnaje če, takoje ščyraje, što vilhotna paciapleła ŭvačču. Starejšy, vusaty, uziaŭ praciahnuty pašpart; vočy na mih vynyrnuli z-pad cieniu furažki, zirnuli, i znoŭku schavalisia ŭ ciemień pad kazyrkom. Zaraz spytaje, čaho viazu. Knihi. Što jašče? Usio, tolki niekalki knihaŭ, i bolš mnie ničoha nia treba.

Toj maŭčaŭ, varušyŭ vusami i razhladaŭ staronki tak pilna, nibyta dziaržaŭnaja miaža paznačałasia dzieści tam, miž drobnieńkich litarak. Narešcie, ledź zaŭvažna chitnuŭ sam sabie — usio pravilna.

Ja schavaŭ pašpart hłybiej, pad kryło śpinžaka, i ŭładkavaŭsia na svajoj bakavušcy bolš jomista j hruntoŭna. Što ž, napieradzie —ciomnaja noč nasustrač ruchu, niamy chaładok z-pad vakna, i čakańnie, na jakoje adpuščana stolki j stolki tachtaŭ čyhunnaha pierastuku. Pajedziem, i niedzie paśla Maładečna, bližej da horadu, treba budzie vyjści dy vypalić štučku. Palić ja kinuŭ daŭno, maju na ŭvazie tydni. Ale tut biez cyharety nie abyścisia. Možna j psychiku pasadzić, surjozna. Takija spravy.

Vakoł varušylisia pasažyry, šukajučy pad koŭdraj čahości ciaplejšaha, układvalisia j šeptam pierahavorvalisia. Niavažna, pra što. Śpicie spakojna. Ja znaju, tak spakajniej, kali zasynaješ, a niechta ŭnačy siadzić la vakna, jak vartavy, i dumaje, padpirajučy padbarodździe.

Mnie siońnia nia spać da samaha Miensku. Pierš čym tam vyjści, treba jašče raz usio pieradumać. Padrychtavacca da ŭsiakaha abarotu pdaziejaŭ. Vyrazna ŭjavić sabie, dziela čaho ja pakinuŭ utulnuju Vilniu, z hetkim śpiecham dy hrukatam rassoŭhaŭ archivy svaje pa šufladach i biehma rvanuŭ na vakzał. Da padrabiaznaściaŭ pierabrać: jak budzie vykarystany strašny hruz, ad kaho trymacca padalej, i što mnie śviecić paśla. Ja zastaŭsia adziny, ale, zdajecca, pakul nia vydaŭ siabie ničym, nia zdradziŭ, i nie astupiŭsia. Urešcie, treba być hatovym — adnym udaram ździejśnić najvialikšuju karu, da jakoj ja išoŭ usio žyćcio. Ździejśnić, jak maha pačvarniej, kab atrymać jašče bolš pačućcia. I ŭbačyć, na svaje vočy krach taje mahutnaje siły, jakoj my bajalisia. I kajacca... Nu, pahladzim.

Taki paŭzmrok pierad ekranam vakna j stolik na bakavušcy byccam prydumanyja dla pahojdvańnia dy pierastuku. Dla taho, kab siadzieć adnamu, vyrašajučy samaje važnaje, i padtakvać ruchami ruk. Ja cicha.

Ciahnik kranuŭsia. Za vaknom pajšło, pajechała, pierabirajučy doški štykietniku, adymajučy kroki abchodčyka j ruchomyja cieni, što tuskna ŭspychvali j haśli... I cichieńka adčułasia, jak z nabiranym chodam padspudnym kodam padstukvajuć koły. Daloka mihcieli ahieńčyki, pieracinanyja ŭ ciemry drevami. Ja hladzieŭ. Ja sprabavaŭ učytacca ŭ hety ruch, zrazumieć. Kraina maja, što ž takoje z taboju tvorycca, siaredniaviečnaje, tajnaje; što heta za hiekatomba na płoščy, što za žar i vahni... A jano ŭsio minała pierad vačyma i prapadała — pustym naboram, kali čytaješ pa dziesiać razoŭ i nie razumieješ źmiestu. Ja hladzieŭ u svajo dvaistaje, ćmianaje adlustravańnie ŭ hłybini škła, i dumaŭ, što lepiej, kab razabracca, pačać ź siabie.

***

Pieršaje, što prychodzić u hałavu — heta knihi doma ŭ baćkoŭ. Tamoŭ tysiačy j tysiačy. U pakojach stajała cełaja architektura — u šafach, na palicach i prosta na padvakońnikach. Pomniu, niazručna było rabić damašnija zadańni, usio ŭpirałasia ŭ knihi, napchanyja pad stałom. Bolšaja častka, nakolki ja viedaŭ, dastałasia nam ad biblijatečnaj radni.

Knihi ścianoj stajali ŭ zali. Zachodziš, i adrazu zašklonaja ścienka, hałoŭnaja vitryna ŭ domie. Napakaz usie kaštoŭnaści: serviz savieckaha parcalanu, siamiejnyja tajny ŭ albomach i dakumentach, škatułka sa srebram dy zołatam, a taksama parfuma —za dźviercami adčyniaŭsia chaładnavaty adekalonny pach. I knihi. Tamy ŭsio bolš ciažkija, paciamniełyja, poŭnyja zbory tvoraŭ. Vialikaja Ruskaja Litaratura. U niekalki pavierchaŭ, tak što vierchnich biez padstaŭlenaha kresła było nie dastać. O, heta byli pavažanyja knihi. Paciortyja, z umudranaj siviznoj u nitačkach pieraplotu, listy ŭschvalavanyja ad pierahartańnia. Krajem staronki papiera huścieła ad ślinienych palcaŭ, i praśviečvali litarki šryftu, jak kuzurki ŭ burštynie.

Jano ŭsio jašče ŭ rukach u mianie trymcić, dryžeńnie škła, ź jakim adkryvalisia knihi, i tchnie chaładkom parfumy.

Samym hramadnym falijantam była «Moskva». Jana nia ŭłaziła starčma, i jaje pakłali plitoju. Takaja vielizarnaja j ciažkaja, z takim ćviardziennym rubam, što joj možna było zabić. Hihanckaja, ilustravanaja; jaje hułkija hlancavyja listy raskryvalisia, jak dźviery ŭ parkietnyja zali. Ja pomniu, ledź trymaŭ jaje na kaleniach. Razvaroty społachami. Kramloŭskija panaramy z dachaŭ stalinskich šmatpaviarchovak: hladziš, hałava kružycca, i žach ujavić, jak čałaviek sarviecca adsiul, jak lacić u biezdań, milhaje praź biaskoncyja pavierchi... Stalica — ja mocna ŭdychaŭ bliskučy, navoščany pach.

Kožnuju knihu, jak adkapany skarb, ja znosiŭ u svoj pakoj, i tam na niekalki dzion zamiraŭ za čytańniem. Tajny ramanaŭ i pradmovy ź lehiendami aŭtarskich bijahrafijaŭ uzbudžali mianie niejmavierna. Ja navat sam pačynaŭ papisvać — takim haračym strumieńčykam, kali ŭžo niaŭcierp, i tolki b dabiehčy da čystaj papiery. Toje było pieršaje smutnaje pradčuvańnie, što mnie knihami žyć.

Siadziš da viečara, nie ŭklučajučy śviatła, učytvajeśsia da źmiarkańnia... Padymaješ vočy — i ciemra. Peŭna, heta z tych časoŭ ja taki maŭklivy. Ja sutulusia. U mianie raspłyvajecca zrok.

Knihi — heta było śviatoje. Inšaha razu nam padbirali baćki. Cełaja cyrymonija. Tata ŭzvažvaŭ tom na ruce, siam i tam raskryvaŭ, zvyčajna trapna, trochi dalistvaŭ, z nadłomam razhładžvaŭ dałońniu — i pačynaŭ uhołas. A kali ŭ nas što-niebudź pazyčali, knihu ŭ čužyja ruki mama zaŭsiody zahortvała. Najčaściej u adrez špaleraŭ, jakimi kvateru abklejvali, uzorystych, u tonkija kvietački. Zapaminalny zvyčaj.

Narešcie, nastaŭnica naša, rusica. Bajusia, heta jašče adna z tych pryčynaŭ, jakija tak ciažka ciapier mnie vydzirać z kryvioju. Jaje hołas, hłyboki, hrudny, vynošvaŭ iskonnoje «o». Jana čytała dušeŭna, duchoŭna — ja vieryŭ. I paśla škoły badziaŭsia pa vulicach, spadziejučysia znajści nu choć što-niebudź picierskaje.

Pierabiraj, pierabiraj, korpajsia ŭ hienach i ranach, heta tabie zaraz tak pakutliva. Ja ž pamiataju, jak ŭsio čytałsia. Bunin. Abarvałasia serca, i čujecca da hetych por — pierahruk antonaŭskich jabłykaŭ, jakija ssypajuć na syruju ziamlu dzieś pad Varoniežam.

I padhrukvajuć čyhunačnyja koły, bujna, paddonna padhrukvajuć.

Štości biełaruskaje? Jak padumać, moža, i adšukajecca miž padletkavaj drabiazy niešta takoje, nakštałt puściakovaj ściablinki, jakuju niaŭciam pakusvaješ. Chiba pa-dziciačamu bujny šryft tych biełaruskich knižak, što raz-poraz traplalisia ŭ zali. Niesurjozna. Chacia, moža być, i pryjemna. Było ž pryjemna baćku, adukavanamu žurnalistu, kali pryjaždžali ŭ viosku, prymać miž dziadźkoŭ i bratoŭ tutejšaje havareńnie. Trochi saramlivaje, dy svajo — heta papachvała harodam i skotnym dvarom.

Boh jaho viedaje adkul, ź jakich takich karanioŭ, ja sam pačaŭ razmaŭlać. Zdajecca, heta była prosta siła ciažaru. Ziamnaja ciaha. Ja padaŭ, jak jabłyk.

Pieršyja kursy, universytet. Ź nietraŭ, z pakojčyku ŭ pryharadnym panelnym domie, raptam — centar horadu, samaje śviata. Pužajučaja šturchanina z vyšejšymi rozumami, ab isnavańni jakich ja j nie padazravaŭ. My na dziva chutka syšlisia, i potym cełaj kampanijaj paśla paraŭ vyvalvali na praspekt ci razam źbiralisia na demanstracyju.

Nam ranili hrudzi biełyja znački, raspałasavanyja čyrvańniu. My daskanała viedali, chto vinavaty j što rabić. My vysakarodna ŭstupalisia za kvoleńkuju, voś-voś hatovuju abamleć, biełaruščynku. Pa-rycarsku. Pa-rasiejsku.

I zmahalisia. Ja łaziŭ unočy pa dachach, u centralnych kvartałach, dzie staryja damy i ŭstanovy z vysakałobaj stollu. Ja bačyŭ hety horad z vyšyni čałaviečaha palotu — bajučysia sarvacca, pa samym pa krai. Daciapier uvuššu toj krochki krok na haryščy, i viecier u vierchavinach drevaŭ varušyć ad žudaści vałasy, i ašalełaje dychańnie užo ŭnizie, kali, zadraŭšy hołaŭ, hladziš, jak trapiečacca nad krepaściu naša pałotnišča.

My ŭzłomvali braniavanyja dźviery z dapamohaju niekalkich frazaŭ. Nam adkryvalisia j zaducha kvateraŭ, i biaskoncyja kalidory studenckich internataŭ, dzie možna było adbarabanić kaściaški palcaŭ i pasadzić hołas. I kali za viečar dastavałasia chacia b kolki ciopleńkich biełaruskich słoŭcaŭ, chacia b vinavataja ŭśmieška, pažadana dziavočaja — my byli ščaślivyja, i kazali sabie, što nia ŭsio jašče stračana.

Tak my pačynali.

Hetyja tydni ja ŭspaminaŭ maich chłopčykaŭ u mienskich kadrach, jakija ŭžo abyšli paŭśvieta. Uvieś hety čas, štodnia, ich paŭtarali znoŭ i znoŭ. Uspychvaje, ślepić pražektar, ludzi, pryhnuŭšysia, adbiahajuć ad voknaŭ Pałacu; maładyja, amal dziciačyja blednyja tvary milhajuć la samaje kamery — i raptoŭna za ichnymi śpinami, la budynku, usio azaraje vybuch. Karcinka strasajecca, ź joju sypiecca pa nachilnaj natoŭp, rynie praz park, paŭz Dom aficeraŭ... Cieraz imhnieńnie drevy prašyjuć iskrystyja trasery, kamera rezka pravalicca ŭ ciemru, i vynyrnie tolki ranicaj na skryžavańni, dzie mierźnie patrul.

Toj dalokaj chałodnaj vosieńniu my prapadali ŭ Trajeckim, u Histaryčnym klubie. Uvieś čas raspachnutyja dźviery sa mnostvam šyldačak, poŭna narodu. U zachaplajučym biesparadku zhrudžanyja kalekcyi cudaŭ. Šmatviakovyja žalaziaki, vykapanyja dzieści pad Krevam, upieramiešku z manetami j nitkaj račnych piarlinaŭ, z šykoŭnym, pamieram z abrus, słuckim pasam — prosta ŭ šufladzie, vyłamanaj sa stała. Navałam kipy fotaarchivu ź niadaŭniaj historyjaj manifestacyjaŭ. I tut ža, u załočanaj ramie, karcina ź niaśviskaha zamku, ab jakuju nie spatyknucca b. Usie hetyja skarby pastajanna pieramiaščalisia, šarachalisia z recham; ich razhružali; nazaŭtra znosili j pryvozili štości jašče. Treba było paśpieć pierabrać, abhłydać vačyma j sa ślinoju skaŭtnuć uražańnie.

Što da knihaŭ, dyk heta było dla mianie strasieńniem. Ja trymaŭ u rukach vietchi, pa liścikach, sapraŭdnik skaryninskaj Biblii, jakoj paŭtysiačy hadoŭ, hartaŭ kalasalnyja słoŭniki, poŭnyja vyrazumlennych słovaŭ, i rassmakoŭvaŭ biełaruščynu, vydadzienuju za miažoj — z nastolki miakkimi znakami, što jazyk ścinaŭsia ad kiśli.

Tam chodyram chadzili ludzi, jakich my jašče ŭ škole vyvučali, tyja, chto padymaŭ mnahatysiačnyja demanstracyi. Uraznaboj šumieli važniejšyja pieramovy j havorki pra toje, jak učora kvasili. Stolki słynnaha narodu minałasia ŭ dźviaroch i vuzkim kalidorčyku, stolki rukałasia j admysłova nie padavała ruki; tak zaŭziata palili, až dym kureŭ u dziasiatak stvałoŭ... Nam zastavałasia tolki cikaŭna pabliskvać vačyma. Cichija dziadźki, jakija kancylaryli ŭ klubie, rabili na ŭsich harbatu — słabieńkuju, kab chapiła zavarki j kubkaŭ, i my z udziačnaściu prysiorbvali haračańkaje dzieś u kutku, na krajočku kresła. Nia viedaju, u jakich piŭnych barach pačynali kaliści Irlandyja j Čechija — Biełaruś padymałasia ŭ takich voś pradymlenych pamiaškańniach, siarod ludzkoj sumiatni j ziemlanoha žaleźzia, kudy zabrydali pahrecca studenty z vulicy, i słabieńkaj harbaty było na ŭsich.

Tam ja paznajomiŭsia ź Biełym — adnym sa strašniejšych maich siabroŭ. Siońnia my da jaho jašče zojdziem.

Tam słuchaŭ Paŭleja, vusataha, žylistaha hieolaha. Jon abjeździŭ ci nia ŭsie biełaruskija sielsaviety z probami hruntu, i z kožnaj probaj u jaho byli poŭnyja kišeni karysnaje drabiazy, miascovych zvyčajaŭ dy historyjaŭ. Jon prypaminaŭ usio da viosački, pakazvaŭ miežy kniastvaŭ i šlachi vialikich pachodaŭ; hruntoŭna, pierakanaŭča, rukami zhrabaŭ uzhorki j razraŭnoŭvaŭ łuhaviny. Treba było bačyć hetyja čepkija hrubavatyja palcy, byccam kareńnie, tolki što vyrvanaje ź ziamli, z brudam, jaki ŭjeŭsia ŭ skuru j paznohci. Heta jon skazaŭ —pamiataju, my palili na hanku Trajeckaha, jon strosvaŭ popieł... Ty čuŭ, jany ŭsie za narod zmahary, havaryŭ Paŭlej, harkavata sploŭvajučy, a voś pra hetuju ziamlu nichto nie padumaŭ.

Tam byŭ Valer Bondar, intelihientny, artyst, jaki vałodaŭ nia mienš jak dvanaccaciu eŭrapiejskimi movami. Było adno zadavalnieńnie nazirać, jak vytančana, pa-ptušynamu ščabieča jon, praz telefon ź jakimś partuhalcam; jak hanarysta, ź jakim namahańniem tvaru, prynaroŭlivaje nievymoŭna-ramanski pranons, ci šprechaje, chucieńka, z trafejnym prydychańniem. Dyk voś, jaho najvyšejšym šykam było zahnuć na ludziach što-niebudź pa-rasiejsku — vyklučna asłupianiełym, niečałaviečym matam, dy tak, što až za vušami traščała j navokał sa śmiechu nadryvałasia ŭsio žyvoje.

Tak, my vučylisia nasuprać Rasiei. My viedali, ad kaho okajannaja Moskva pieraniała abyknaviennaje akańnie, adkul da jaje prychodzili knihi j šryfty. I chto potym z padziakaj vysadžvaŭ dźviery ŭ Eŭropu, chto adkarmlivaŭ ahramadnyja talenty na našych skarbach i słovach.

Čortava prykraść. Čužy jazyk varušyŭsia ŭva mnie ad samaha naradžeńnia. Chałopskaje prynižeńnie — uvieś čas adčuvać hety prysmak falšu, hety ćviordy znak naprykancy słovaŭ... Jon zastajecca, zaŭsiody pad jazykom, addaje niečym štučnym i niepatrebnym, jaho nie abłomiš z kančatkaŭ. Tak nia vyniščyć śviatoha miakkaha znaku ź biełaruskaha napisańnia. Zrešty, voś tabie j roźnica. Usia reč u čym — ci ŭ našaj miakkaści, ci to ŭ ichnaj hrubaj ćviordaści.

My byli ŭpeŭnienyja: z nas chopić. My kryčali heta na mitynhach, my zaśvistvali rasiejskuju televiziju; ź nianaviściu, ź miasam irvali kaŭniery, idzi-ka siudy, ujołavak, paŭtary, što ty skazaŭ nakont našaje movy, bydła!..

Tolki kali ja prychodziŭ damoŭ, sumiatnia asiadała ŭ hłybiniach dušy. Źmiarkałasia. I stanaviłasia zrazumieła, što papraŭdzie mahutnaść Rasiei — u hetaj cišyni, dzie pakojacca knihi. Tam było łohva drakona.

I tady ja rašyŭsia. Z takoju siłaj varta syścisia naśmierć. Suprać usich i samoha siabie — bojnia, dastojnaja maładości. Vorah byŭ strašny, tym bolš! Jak jaho pieramahčy, hieroj nia mieŭ ani malejšaha ŭjaŭleńnia, ale duch zajmała ad vyšyni j niepadymnaści. Maładyja, dziorzkija siły dryželi. Być bitvie.

Hetaja tajna i stała maim pryzvańniem.

Ja pačaŭ pierakładać siabie samoha, razmaŭlajučy ŭsłych; ja praktykavaŭsia na lubimych pieśniach, byccam na žabkach. Pierapałochaŭ baćkoŭ svaim imhniennym i niespaścižnym pierachodam na rodnuju movu. Patajemna, paŭšeptam planavaŭ sakretnyja aperacyi, šturmy j raspravy — u čytalnych zalach, u prycichłych studenckich aŭdytoryjach. Spaścihaŭ azy moŭnaje mahii j vykštałcona, z asablivym cynizmam, ździekvaŭsia z maładzieńkich pradaŭščyc u šapikach. Zdavałasia, na mianie padazrona hladziać prachodni. Ja paśpiavaŭ i ŭ Trajeckaje, na načnuju rasklejku ŭlotak, i rankam byŭ va ŭnivery, rassoŭvajučy nielehalnyja ksery pa partach. Ja ledź spaŭ, dychaŭ adnoj baraćboj i byŭ prosta apojeny tym, što taki da ŭporu zaradžany j mocny.

Tam, za vałdajskimi dalahladami, Imperyja ŭžo pavinna była adčuć majo niebiaśpiečnaje varušeńnie... Ustryvožycca ź viestkaj ab novym niaźviedanym vorahu, i raptam drohnuć ad pradčuvańnia ŭ samym svaim podłym sercy.

Prajšła pravadnica.

Dobraja ŭ nas pravadnica. Kabieta damavitaja, jomistaja, typovaja tutejšaja ciotka. Voś mimachodź padatknuła kamuści ŭ susiednim kupe praścinu, bieły padoł z vasilkami. Maŭkliva, krychu sapučy, źbirała kvitki j paścielnyja hrošy ŭ taŭstaskuruju knižku, rupliva paślińvała palcy. Prachodzić tudy-siudy hetak ža moŭčki, pasopvajučy, jak piačorny hnom: ruki žmieniami pry sabie. Zaraz jak zabiarecca ŭ svajo kupe, a tam pa-dobramu ciesna, utulna. Kamorka natoplenaja, u ciopłych koŭdrach, z klatčastym pledam, paduškaj, ź niachitrymi skarbami: piečyvam damašniaje vypiečki, blašankaj brazylskaje kavy j hareškami ŭ załacistych pakiecikach. I prachałodnyja, čysty śnieh, hory bializny. I vasilkovyja ŭzory.

Voś tabie žyćcio. Čyhunka, abžyty vahon z padstukvańniem, pastajanna čužyja hości — i kab usim było ciopła j ciomna spać, kab usie byli zadavolenyja. I navat praścinačku padatknuć.

Ja ŭvieś čas čakaŭ, što jana niešta skaža. U hetaje ciotački musiŭ być cudoŭny narodny akcent — ale ad jaje, z pačatku vahona, było čuvać tolki dzińkańnie škła ŭ metalovaj apravie, strymanaje šarkańnie dy laskańnie zasaŭki. Takija charošyja, kuchonnyja huki pad spakojny piarehruk kołaŭ. Zrešty, padumaŭ ja, bolš ničoha nia treba. Chaciełasia tolki jamčej uładkavacca za stałom — tak čakaješ, što zaraz čaho-niebudź pryniasuć. Na chvilinku zdałosia: ja doma.

Ciahnik staŭ. Tak, na čym my spynilisia.

... Naŭrad ci možna było nazvać domam toj internacki pakoj z tumbačkaj u izhałoŭi, dzie ja pasialiŭsia, pačaŭšy pracavać. Usiaho j damašniaha tut było — knihi ŭ vokładkach sa špaleraŭ. Niekalki knihaŭ z baćkoŭskaje kvatery; maci zaharnuła ich mnie, jak rabiła zaŭsiody. Ja ŭziaŭ z saboj supraciŭnikaŭ samych hroznych, nia raz pieračytvanych, na čyich staronkach strakacieła ad znakaŭ uvahi. I zakładvaŭ u ich samaje kaštoŭnaje, prajeznyja j hrošy.

Jany j ciapier sa mnoj, damašnija knihi. Heta ich rabryny ŭ čornaj torbie ja pru zaraz piatkami. Nie, dastavać nia budziem. Chaj pačakajuć.

Tyja časy ŭ mianie ŭspaminać nie pryniata. Było niešta takoje: paŭpadvalnaja redakcyja; žalu varty, na paŭtary tydni, zarobak; kryški ŭ kišeni, nienadrukavany artykuł u hazecie za paniadziełak (hazeta kamiačyłasia, i ŭ vurnu), stałoŭka, supčyk ź vidam na pałudzienny redzieńki skver... Tolki ŭ biblijatecy ja braŭ sabie ŭdostal i pieršaha, i druhoha, i treciaha. Było chvilinnaje śviata, kali ŭdavałasia padabrać u hareckich radkach što-niebudź hetkaje, z chrumstam. Ci, skažam, znajści imklivaje, u niekalki słovaŭ, zaklaćcie suprać Bułhakava. Ale ŭsio heta miescami, davoli biazładna dy vypadkova. Ja paliŭ šmat tannaje dreni, ja vydychaŭsia: nervy, moj bratka, nervy. Tak chaciełasia čaho-niebudź razumnaha, dobraha. Viečnaha. I ja dastavaŭ knihi va ŭzorystyja kvietački, jakija ciahaŭ z saboju paŭsiul, i pahružaŭsia ŭ čytańnie. Pieračytvaŭ z nyjučaj nasałodaj, z čornym pa biełym zajzdraściu... Paśla zastavałasia tolki maŭčać. Vialikaje rasiejskaje, jano było sumna j daloka, niedasiahalna daloka...

Mnie zrabiłasia strašna. Nie dastaju da dna. Byŭ histeryčny žach nie pakinuć ničoha na hetym śviecie. Strašna vyjści na čarhovuju demanstracyju — tam chapali, źbivali, zdymali na kamery, i z kožnaj miantoŭskaj mašynaj kala internatu ja spudžana, paŭź ścienačku, pierabiraŭ, dzie ž apošni raz zaśviaciŭsia. Miž tym nia vyjści było jašče strašniej: što b skazali tyja niamnohija, chto mianie viedaŭ...

Voś tak. Voś čamu, jak tolki źjaviłasia mahčymaść, ja rvanuŭsia z usich svaich žyłaŭ; napazyčaŭsia, čyrvaniejučy, hledziačy ŭ padłohu; vymaliŭ u baćkoŭ ci nie astatnija kapiejki... I vybraŭsia. Źjechaŭ. Ja jechaŭ tak, jak i zaraz, biaź lišniaje šmotki; adzinaje, što było ŭ mianie — voś hetyja knihi. Pa-mojmu, ja navat rydaŭ u tambury. Ale tak było treba. Tady ja byŭ pravy, nikudy nie padzienieśsia. Ja jechaŭ u Vilniu.

Vilnia, Vilnia maja, čuju ciabie navat u hetaj ciomnaj nočy. Tak prachodziš doma ćmianymi kalidorami, viedajučy, dzie padasca z rypam padłoha, adnym čućciom kranaješ znajomyja vystupy j pavierchni, adnym dotykam — lohkim, jak pyłok tynku, što zastajecca na palcach ź vilenskich ścienaŭ. Tut budynki rastuć ź ziamli razam z drevami; tut, jak krynica, bje ŭ vočy vyščarblenaja cehła; tut dobra piačatać kroki pa bruku i raźbirać staražytnyja druki.

 

U Vilni viera. Ja nazaŭždy budu ŭdziačny tym viečaram, jakija prasiedžvaŭ va ŭnušalnaje cišyni, u śviatle nastolnaje lampy: padymajeśsia z-za stała paśla kolkich hadzinaŭ, i va ŭsim ciele —zaciokłaja ŭłasnaja važkaść, ciažar biełaruščyny j zroblenaj pracy. Tak pryjemna potym spuścicca na vulicu, prajścisia dvarami. Tut źbirajeśsia z ducham — takija chramy, takija knižnyja płoščy, rečy cudovyja, zapavietnyja. Nidzie bolš nia znojdzieš sapraŭdnaj, drymučaje siły takoha rodu.

I ŭsio ž taki štości jašče. Usio-tki inšaha razu nieciarpliva ciarušyš palcami ŭ ščepci, byccam samaje małaści nie staje, samaje soli, byccam voś tolki pieražahnacca... Tamu što knihi, pryviezienyja z domu, knihi ŭ špalerach, zašmalcavanych da hlancu, usio roŭna chavali niešta značniejšaje. U viečnych radkach, užo stomlenych ad paŭtareńnia, dziŭnym i sumnym čynam dvaiłasia, traiłasia: mašynny šum z tralejbusnym hudam praspektu, pach lipniovaje kviecieni na pastupleńnie va ŭniversytet, načnyja dachi dy strachi, junyja pieražyvańni, i, hłybiej, ruiny daškolnaha vieku... Uvieś pakinuty horad, u jakim ja pražyŭ žyćcio.

Ciahnik nabližaŭsia da Miensku — nieŭprykmiet, chadoju hadzińnika, ź niastomnym padstukvańniem. Navakolle śviažeła. Ja pryhledzieŭsia na chvilinu — sapraŭdy, za vaknom aznačałasia ranišniaje śviačeńnie, i pačynała niajomka ščypać biassonnyja vočy.

Što ž, napieradzie Miensk, pahromleny dy chałodny, kudy strašnavata viarnucca. Nasamreč, ja nia byŭ tam daŭno, nastolki daŭno, što jon mnie ŭžo śnicca pačaŭ, i ŭsio ŭ snach drymotnych, tryvožnych, kali biažyš, nie dabiahaješ, kali šukaješ uvieś čas čahości — čaho, ty znaješ, znajści niemahčyma. Horad šeraha kamieniu j tonkich daždžoŭ. Takomu nielha davieryć svajho žyćcia, dy j svajoj krainy. Jon pužaŭ i pryciahvaŭ mianie, jak biezdań.

Staronki ŭspaminalisia ŭ nieźličonych pieračytańniach, na ŭsie hałasy, praśviečvała, kałychałasia, uspłyvała toje, što časam nielha było j patłumačyć, i biezymiennyja ŭzdryhvańni dumki zhadvali niejkuju zhubu. Na žal, takoje nie pierakładajecca; takoje tolki cytujuć. Uryŭki z žyćcia na pamiać. Majo Vybranaje. Ja siadzieŭ nad im hadzinami, z pačućciom ščymlivym i aščadnym, ź jakim narody paminajuć Siaredniaviečča.

Heta byli tamy Siaredniaviečča, majho asabistaha. Zdavałasia, mnie na ŭvieś los nia dadziena ničoha vyšejšaha. Rasiejskaja klasyka stała praklaćciem. Ja hublaŭsia, jak heta tak, ja nia viedaŭ, što j rabić.

I voś tut pačynajecca toje, čaho nichto nie čakaŭ.

Ładna, ja padniaŭsia. Pajšli, papalim.

Ja vyjšaŭ ŭ tambur, prystuknuŭšy dźviaryma. Ahłušalna laskała bufernaje žaleźzie. Choładna. Ściuža za škłom zdavałasia prosta niaścierpnaj. Ziamla, skroź hołaja, prasiła, jak miłaściny, chacia b śniehu: tak było b ciaplej. Strašna padumać, što zaraz robicca ŭ horadzie. Vystudžanyja padjezdy, damy zachutvajucca, žaleza piače da kryvi. Samaje toje palić kastry. I hrecca.

Plečy pierasmyknuła. Nasamreč, kudy tam biez ahieńčyku. Pakartavaŭ u palcach nieraśpiačatany pačak, lustranyja hrani. U horle pierasochła ad žadańnia j adčuvańnia, što zaraz zhrašu-taki. Ach, ja rascyravaŭ jaho, ź piakučym chrumstam, jak dastaŭ, adnym dotykam, cyharetku... Až končyk jazyka z parkom dychańnia mleje... heta ž treba, dva miesiacy hryz asadki.

Ja stajaŭ i narešcie paliŭ. Kančar cyharety irdzieŭsia, uspychvaŭ skroź porysty popieł. Takaja radaść. Kali pryhladziecca, žar pieramianiaŭsia ciomnym i śvietłym, i nietaropka, pacichu padbiraŭsia da vusnaŭ. Ź niazvyčki kružyłasia hałava, było trochi błaha. Ja prypaminaŭ, jak tancoŭna mniecca ŭ zubach cyhareta, i dym chimičyć niešta ŭ mazhoch.

Dyk voś, ja rašuča streliŭ popiełam.

Kali pała ŭłada, mnie stała viadoma tolki nazaŭtra z navinaŭ. Televizar byŭ u kaviarni, na pieršym paviersie doma, dzie ja kvateravaŭ, treba tolki syści pa prystupkach. Ja zaŭsiody zajmaŭ tam vyhodny stolik u kutku, la vakna: tam možna zusim pa-cheminhuejeŭsku zasiedžvacca za kavaj... Cudoŭnyja chviliny — ja dychnuŭ, vypuściŭ paru. Dym razhortvaŭsia pryvidnym pahroznym vałam.

Tysiačahałovyja demanstracyi, zavodzkija strajki, dzieści raźbity vajskovy hruzavik — usio, što było da hetaha, nabyvała ciapier svoj rakavy sens. Padumać tolki, usio žyćcio ličyŭ — o, jak daloka nam jašče... Atrymaj. Krach poŭny. Rvanuła tak, što ašmiotki jašče doŭha łunali. Pa ŭsioj Biełarusi źbirali niejki hrandyjozny Demakratyčny kanhres, apiačatvali archivy i ŭłamvalisia ŭ kvatery režymu z pahromami, vobyskami j kajdankami. A ŭva mnie ŭsio hajdałasia j laskała, što tvoj tambur: tak kudyści tudy chaciełasia z hrukatam dacca, taranić na styku j streścisia ad sutyknieńnia.

Supakojsia. Udychni hłybiej. Da samaha dna, kab lohkija tleli...

Televizijnyja kadry hladzielisia z chałodnaj hreblivaściu. Vuličny patrul, chłopiec-aŭtamatčyk na paru ź milicyjantam, paciepvali na viatry plačyma — jany tam taksama miorźli. Projma vysadžanaj vitryny, z pavalenym manekienam siarod askołkaŭ bitaha škła. Kupka padletkaŭ, jakija źbirali stralanyja hilzy; miž ich, u pyle, niedaŭmienna hulali hałuby.

Ja nie pajechaŭ tudy. Navošta. U mnohich maich siabroŭ, peŭna až zabliščeła ŭ vačoch, ale mnie ad hetaj krainy bolš nie było patrebna ničoha. Usio heta my ŭžo bačyli. Pustoje.

Dymnyja cieni na ścienach tambura płyŭna razhortvalisia, raźvinajučy štości z pryvidnyj tajnaŭ, tajali j pavolna źnikali.

Pakazvali časovaha premjera: jon havaryŭ, nakolki ja čuŭ skroź pierakład, pra padatkovyja ilhoty, patok hruzavoha tranzytu j zamiežnyja kredyty. Słušna kazaŭ, ale razdražniała, rezała voka, što jon ciarebić u palcach zapałkavy karabok — na lakavanym ministerskim stale, z pres-papje, załočanymi asadkami j specsuviaźziu. Byccam starajecca schavać, jak dryžać ruki. Chaciełasia, kab jon trymaŭsia bolš upeŭniena, a zamiest hetaha milhali durackija kapieječyja zapałki... Jany anijak nia vyjduć z hałavy.

Miž tym štodnia źbiralisia mitynhi — u asnoŭnym intelihiencyja, studenty; nia tak šmat, ale ściahi łunali j kryk stajaŭ davoli rašučy. Ja navat pabačyŭ siaho-taho z našych. Heta było ŭžo ciaplej, ciaplej.

Ahieńčyk uspychvaŭ. Treba macniej zaciahvacca, tady jon jarčejšy, patreskvaje, zyrycca, i sapraŭdy robicca troški ciaplej. Parki dym kłubiŭsia j zatumańvaŭ škło. Zaraz zainieje.

Kali Rasieja adklučyła telekanały, stała nie pa sabie. Spravy surjoznyja. Na nastupny dzień pačali pierakryvać haz. Takija truby nie zablakuješ adrazu — vybuchnie ad strašennaha cisku. Adnojčy ja čuŭ, jak jany šypiać, pierakryvanyja. Tak zdychajuć strašydły. Ujavić sabie, jak usio razam, na tysiačy kilametraŭ, pahružajecca ŭ ciemru, haśnie, jak u ściudzionuju poźniuju vosień pa ŭsioj krainie astyvajuć kacielnyja, plity j batarei ŭ kvaterach — tut było ad čaho zdryhanucca.

Mnie nikoli ŭ žyćci nie pracavałasia hetak horača, jak u tyja dni. U niejkim pałajučym natchnieńni ja paradčyŭ i pieračytvaŭ usie vilenskija publikacyi, rukapisy j padšyŭki. Byccam rychtavaŭsia da startu. Zasiakaŭ čas i ledź paśpiavaŭ dačytać, dapisać, dajeści —źbiahaŭ u kaviarniu, da televizaru.

Narešcie, siońnia, — ja zakašlaŭsia ad dymu, nie pradychnuć, —zrešty, heta ŭžo ŭčora, bo ciapier u mianie na hadzińniku zaŭtra... Karaciej, u viečarovych navinach kamentatarka zachłynałasia vuściššu, jaje hołas dryžeŭ. Toje, što tvaryłasia na ekranie, kinuła mianie ŭ žar.

Jarki žar, čałaviečy roŭ i barabanny rokat za kadram. Hułka hachajuć streły — zdajecca, u pavietra. I knihi. Na płoščy palać rasiejskija knihi. Rvuć i miečuć u vielizarny kaścior. Teatar opery j baleta. Natoŭp narodu. U ludziach złosna, barvova ŭspychvajuć vodśviety. Usio traščyć i kryčyć u barabannaj žarści — i ruki, rastapyranyja čyrvonyja ruki, što prahna ciahnucca da vahniu...

Ččort, ja ledź nie apaliŭ sabie palcaŭ. Niedapałak užo datlavaŭ, naapošak šyzavata, złaviesna kuryŭsia. Čakaj, jašče paru dymoŭ. Lohkija padymalisia tomna, u pradčuvańni. Zdavałasia, ja voś-voś uspomniu, urazumieju. Dzie ž tut iścina, dziela čaho, dziela kaho heta ŭsio robicca...

Zajšła pravadnica. Pačała, prysieŭšy, niešta korpacca ŭ kucie j mižvoli apraviła formiennuju spadnicu. Takim miłym, pryvabnym žanočym rucham, charošaja maja, ty b znała.

Iskarka, mihni mnie. Usio, hatova. Niedapałak ja vaźmu z saboj. Takija rečy treba zachoŭvać, jak hilzy.

My ŭžo padjaždžali. Paŭnočy ad Vilni da Miensku, tak karotka. Nie paśpiavaješ usiaho pieradumać. Zastukali dźviery. Pačynali chadzić u prybiralniu — potym užo budzie pozna. Za vaknom milhali pryharady.

Koły adstukvali preč słupy, składy j štabeli špałaŭ, pryhłušana šuhali pad cieni mastoŭ. Vočy admachvali, byccam chutka čytali radki — źleva naprava, źleva naprava. Napieradzie, u śvitańni, padymalisia kapitolii horada j kalasalnyja kominy. Moj Miensk. Horad, jakomu tak choładna bieź mianie. Horad, dzie našy ściahi pa-nad dachami, dzie naviny ŭžo kolki tydniaŭ tolki na mitynhach. Dzie ŭviečary ludzi iduć da Opernaj płoščy — pahrecca la ahramadnych vohniščaŭ, u jakich harać knihi.

***

Ja vyjšaŭ u tłum peronu, va ŭsieahulnuju taŭchatniu, i ŭzvažyŭ na ruce čas.

Vakzalny šum. Pad hułkim kupałam zali šumieła šmatludnaje varušeńnie. Šyrokaje šarkańnie, homan, tonieńki cik abcasiku —uvuššu ŭsio stušoŭvałasia ŭ zavarožany chor. Kožny horad hučyć pa-svojmu, voś u čym sens. U Horadni ton aficyjny j suchi, niekalki cyrymonny; u Mahilevie — bazarny dy jedki, z łuščańniem siemak; i vieličny, z tajemnym šklanym pazvońvańniem, u Viciebsku. Ja zaŭsiody, kali pryjaždžaju, dazvalaju sabie takuju maleniečkuju chvilinku. Prysłuchacca.

Tut stajaŭ usio toj ža vuścišny šołach z charakternym pryšeptvańniem, nievyrazny j kłapatlivy, jak tutejšy vyhavar, pamiašańnie rasiejskaj z trasiankaj. I toje ž niapeŭnaje, prastornaje recha, typova mienskaje, moža być, krychu bolš paśpiešlivaje, čym paŭtary hady tamu.

Było ludna i brudna. Maskva adpraŭlajecca, paŭtarali ŭ zali hułka j metadyčna, Maskva adpraŭlajecca. U Maskvu, u Maskvu, narod natoŭpami pierabiraŭsia da dalnich vahonaŭ.

Što ž, a my nia budziem śpiašacca. Siońnia, pakul jość mahčymaść, treba rabić usio nietaropka, važka, z uśviedamleńniem značnaści. Z rasstanoŭkaju i pačućciom. Pačynajecca znakamity dzień, moj dzień, ja sercam čuju, i heta šmat što značyć.

Ja kročyŭ praz ruch čamadanaŭ, mižvoli vyhladajučy kaho-niebudź sa znajomych, i niečakana, u šklanych dźviaroch na vychadzie, ledź nie sutyknuŭsia z samim saboj.

Na Pryvakzalnaj płoščy było ściudziona. Piaščotnyja dryžyki mleli ŭ jašče ciopłym ciele: ja niema ziachnuŭ i zachutaŭsia. Nu voś, horad Miensk pierada mnoj. Niejki pa-ranišniamu ŭbohi, niavietlivy j piešachodny. Tak ciomna tut apranalisia, ja ŭžo advyk.

Nastroj tryvožny. Niešta skroź niezdarovaje było ŭ abšarpanych ścienach i biesparadčnym ruchu ludziej. Zbrojny patrul naściarožana pahladvaŭ u tvary pryježdžych. Niejki dziadźka natužna ciahnuŭ na sankach bahaž, pałoźzie sa skryhatam ŭskrykvała, ścirała asfalt da samych murašak pa skury. Visk žaleźzia braŭ za žyvoje.

Ja hladzieŭ sa strachavitym uražańniem. Byccam bačyŭ upieršyniu hihanckija viežy stalinskaj pabudovy, z čyhunnym hierbam na adnoj i hadzińnikam, što daŭno spyniŭsia, na inšaj. Cieraz darohu zieŭraŭ razhromleny šapik — karobka jełačnych cacak, hrochnutaja ab padłohu. Zmročnyja rečy. Treba było b padabrać niešta takoje na pamiać: moža, voś toj zamierły na viežy čas, ci to sutułaść ludzkuju, ci pranozna visklivuju notu, pakinutuju sankami na asfalcie...

Źbiarysia. Ja ŭschrapnuŭ usiu śliź z nasahłotki j rašuča scharknuŭ. Tabie treba pieražyć usio, što budzie siońnia.

Zaraz da Biełaha. Zrešty, sapraŭdnaje jaho proźvišča Biełych, ale ŭ nas jaho nazyvali Biełym. Niekatoryja navat daścipničali —Bieleńki, bo sam jon byŭ da apošniaje vałasinki čornieńki, z takimi trahičnymi, ci nie žydoŭskimi, cieniami ŭ blednym, abvostranym tvary. Zaŭždy niejki chvaravity, jon uvieś čas pakašlivaŭ ci, źniaŭšy akulary, balesna prymružvaŭ vočy, i za biełaruščynu zmahaŭsia z takim vyrazam, ź jakim skaŭtvajuć praź siłu. Było ŭ hetym štości zaraznaje, i ja inšym razam pačynaŭ hetak ža, balejučy za biełaruskaje, chrypavata pakašlivać.

Jon ledź paznaŭ mianie ŭčora pa telefonie:

— U-u, siabra moj litoŭski, — huknuŭ, mnie śpiarša tak padałosia, rasčaravana, — pryjaždžaj, kaniečnie. Tut oho-ho što tvorycca.

Ja pierajšoŭ płošču. Na skryžavańni krychu pamarudziŭ, jakim šlacham pajści dalej — i raptam, raździmajučy nozdry, zastyŭ: pachnie chlebam. Haračym chlebam, mmm, i jak pachnie! Prosta pasiarod vulicy —byvaje ž takoje — byccam z samaj duchoŭki piakarni. Chočacca dychać jašče j jašče, i vydychaješ ščaślivym stohnam. Kaniečnie, voś hetaja krama, na rahu, my studentami biehali tudy pamiž paraŭ pa smažni. Ujavi, ty pryjechaŭ siudy praz paŭtary hady, u horad chałodny j hałodny, ty prosta z vakzału, nia jeŭ, i samaje lepšaje, što tolki možna prydumać — heta rodny pach haračaha chleba.

Ja z zadavalnieńniem zajšoŭ u nadychanaje, pa-čałaviečy žyłoje ciapło. Hastranom zapuščany, saviecki, znajomy ź dziacinstva: tut z chlebnym ducham miašaŭsia nastojlivy pach bakalei, pierny j suchi, presnaja syraść małočnaha, i, samo saboj, niesła z rybnaha. I tak družna, badziora kišeŭ i sovaŭsia ranišni lud, tak budzionna pieraklikalisia pradaŭščycy, dziaŭčaty ŭ biełym, što mianie razmaryła ščyraja ŭśmieška, i stała jasna, da ślozaŭ jasna: my abaviazkova vytrymajem, niama nijakich sumnievaŭ, my budziem žyć, i z našaj krainaj usio budzie dobra.

Kuplu pierakusić. Dy jašče jakoha haścincu dla Biełaha. U jaho, zdajecca, mały. Prytknuŭsia ŭ čarhu, dastaŭ hrošy. Kali ja źjaždžaŭ, hetaja suma jašče niešta značyła. Zaraz adno kab chapiła. Staryja dobryja hrošy, daražeńkija maje, jak ža znajoma jany šamaciać u rukach — šurpatyja, ciopłyja, šče žyvyja. Kažuć, chutka buduć mianiać. Škada.

Voś dźviuchsotačka — hetkija, peŭna, užo nie prymajuć. Šeravata-błakitnaja, z Pryvakzalnaj płoščaj i maleńkimi čałaviečkami. Takaja ž brudnavataja, nieprybranaja, jak i plac.

Piaciorka, Trajeckaje, paciorty rumianiec. Voś tabie tvaja maładość —dachi, vyćviłaja zielanina, ažurnaje soniečnaje śviatło, usio ŭ mhlistym ružovym tumanie. Dzieści tam Histaryčny klub. Piać tysiačaŭ paciortych uspaminaŭ.

Narešcie, samaja hałoŭnaja papierčyna, samaja chrabustkaja, Operny. Sto. Chaładnavaty Operny, zmročny, jak chram druidaŭ, z vadzianymi znakami ŭ hłybini — hlań, abaročvajecca rytualnymi tancami. Siońnia ŭviečary treba być tam. Narodu sto tysiačaŭ. Budzie vidovišča nie dla nervovych.

Paŭhorada ŭ kišeni, tolki padumać. Majo paŭcarstva. Minsk, Miensk — ci pierajmienavali? Minsk, Miensk, jak pryjemna mniecca ŭ rukach, pieraminajecca nieraźmiennaja pamiać.

Ja znoŭ byŭ na hetych vulicach, u svaich universyteckich kvartałach. Usio zachavałasia. Ja čakaŭ na zabytych śvietłaforach i sa smutnym zachapleńniem ahladaŭ budynki, vieličnyja j staryja: zdavałasia, jany abłupilisia j patreskalisia mienavita za hety čas.

Na płoščy Niezaležnaści pradavali vuhal. Było mnahaludna, ale niešmatsłoŭna. Zasiarodžanyja dziadźki kałhasnaha vyhladu ŭ šyzavatych vatoŭkach, z pyłam, pycham i blaskam, z šarchańniem na ŭsiu płošču razhrabalisia šuflami. Vuhal brali viodrami, jak bulbu, torfabrykiet pa štukach, vybirajučy calejšyja. Starajučysia nie zapeckacca, ja prabraŭsia paŭz čornyja advały, miž hružanych kalasak, skryniaŭ i miaškoŭ.

Praspekt išoŭ pieššu. Prajeznyja mašyny zredku padkreślivali niaśpiešlivy piešy ruch. Ja kročyŭ pavolna, jak u chałodnaj karcinnaj halerei, kštałtujučy ruchi, abminajučy aściarožna sustrečnych. Ja chutaŭsia ŭ kurtku i, byccam kišennuju drobiaź, cacaŭ kožnuju padabranuju znachodku. Miłaje dziaŭčo, što ŭtnułasia nosam u puchnaty kaŭnier, usio roŭna kalenki hołyja. Ciažkija dźviery kniharni, kudy ja zaŭsiody zachodziŭ nabyć što-ništo patańniej; jany začynialisia z buchańniem i ledzianym dryžeńniem. Zahnuty darožny znak, kavałak blachi, što pa-sirocku matlaŭsia, trymcieŭ na viatry pa-nad praspektam, i jakraz za im vidnieŭsia toj samy dach. Biascennyja miaściny. Ty ŭspomni. Ja dychaŭ, jak na škło — usio na mih ažyvała ź lohkim vobłačkam pary... Heta zdavałasia mnie nastolki praniźlivym i značnym, što ja čaściakom zatrymlivaŭsia j padoŭhu hladzieŭsia ŭ vitryny.

***

Ja zajšoŭ; my abnialisia.

— A chałodna, — skazaŭ Bieły, paciskajučy maju źniamiełuju ad ściužy ruku, i hetaha chrypłavataha słoŭca chapiła, kab paznać jaho.

Palcy nia hnulisia, było niajomka navat rasšpilvacca. Ja moŭčki korpaŭsia sa šnurkami, praklinajučy chałady j samim ža naśmierć zaciahnuty vuzieł, a jon stajaŭ nada mnoj, pastareły, biez akularaŭ, pryščurvaŭ čyrvanavatyja vočy, i ŭ hety momant mnie było tak soramna, ja adčuvaŭ siabie tak prynižana, byccam i sapraŭdy viarnuŭsia siudy zdradnikam. Zdradziŭ i viarnuŭsia. Narešcie, uva mnie ŭspychnuŭ psych, ja ź cichim aźviareńniem sadraŭ z nahi čaravik, vyprastaŭsia j pasprabavaŭ paśmichnucca.

— Prachodź, — Bieły kiŭnuŭ u bok zali j padaŭsia na kuchniu, brazhać posudam i prystukvać dźviercami šafaŭ, — zaraz budzie harbata.

Ja ŭsio jašče z drohkim sercam prabraŭsia ŭ haścinuju. Znajomaja zanavieska na ŭvachodzie pačciva kranuła za rukavo.

Što ŭ domie piečka, adčuvałasia jašče z parohu: u kvatery žycharyŭ ciopły zolny duch. Piečka stajała ŭ zali, la vakna, na cahlanaj kładcy, žaleznaja buržujka, nie takaja ŭžo ržavaja, jak možna było b ujavić. Stajała tak, jak zvyčajna hałoŭnaja reč u haścinaj —televizar, ci, skažam, rajal, kali ŭsia astatniaja mebla, usia abstava, ułučna da tapačkaŭ, uvažliva źviernutaja da jaje. Na padłozie — niejkija skrynki, rassartavanyja knihi, i pobač razrabavanaja knižnaja šafa. Bializna, zamočanaja ŭ taziku. Za zapaciełym škłom jakijaś pakunki. Mabyć, pradukty: ladoŭnia naŭrad ci pracuje.

 

Harbata ŭ Biełaha była sapraŭdnaja.

Jon prynies cełuju hrudu pasudnaha snadziva, sa słoikami j zavarnikami, i pryniaŭsia raspalvać piečku:

— Razumieješ, cejlonu j indyjskaha zaraz, byvaje, nia znojdzieš... A na Kamaroŭcy babki — šustryja, popyt učujali, panavieźli travaŭ, źvieraboju ŭsiakaha, liścia, kareńnia — na vybar. Narod toŭpicca, kuplaje. Daj, dumaju, pasprabuju. Spačatku aściarožna: malińnik tam, bruśnicy, nu, što viedaješ — i da čaju damiešvaŭ...

Miž słovami jon porstka ŭpraŭlaŭsia ŭ čeravie piečki ź niejkimi tresačkami j abryŭkami hazeciny, i ŭrešcie nachiliŭsia, raździmajučy vuhalki:

— Potym, šafran, hraviłaty roznyja... Zaraz užo viedaješ, raźbiracca pačaŭ, što da čaho, što duchmianić, dzie ad žyvata, dzie čysta dla čyfu. Niuchni, — jon padaŭ mnie šklanku sa zvonkim sušanym krošyvam.

Tvaram u travy. Tak praniźliva, tak vostra pachła sunicami, što ja soładka zmružyŭsia. Tak pachnuć jahady, poŭnaj pryharščaj u rot.

Bieły nadzieŭ akulary, ad čaho jaho vočy akunulisia ŭ linzy, stali ahramadnymi, vadkimi. Jon zasiarodžana j pilna pačaŭ hatavać zavarku — sa znaŭstvam, pa-aptekarsku skrupulozna, padsypajučy dy padciarušvajučy. Piečka ŭžo patreskvała, razyhryvałasia j ciopła adśviečvała pa ŭsim pakoi. Šumieła vada.

— Cudoŭnaja štuka, — jon pamiešvaŭ aściarožna j prydzirliva, končykam jazyka sprabujučy z łyžački, — čaj daje tolki ton. Usia specyja ŭ ziołkach. Zavaryš, jano jak naciahniecca... Bje tokam. Mazhi prajaśniaje, paŭdnia chodziš śviežy.

Bieły čakalna hladzieŭ, jak mnie pakaštujecca.

Uch, i mocna. Haračenny, cierpki nastoj tak šybanuŭ z dvuch nieaściarožnych hłytkoŭ, što ja ŭ mih spacieŭ i niema vydachnuŭ, jak ašparany. U harkavaje čajnaje huščy až sipieŭ jodki, patrabavalny prysmak čahości lasnoha. Dzika mocny. Ciarpima tolki pacichu prysiorbvać.

— Balzam, — Bieły pacmokvaŭ, rassmakoŭvajučy kožny piakučy kaŭtočak, zrenki ŭ vielizarnych linzach prycelna ŭzdryhvali. —Haračy, hajučy. Hałoŭnaje, nie ahladvacca, biaz cukru. U pryncypie —nacyjanalny prysmak.

Nie, dla mianie zanadta. Ja pas.

— Tak i žyviem, — Bieły adpiŭ jašče j jašče, — biez haračaj vady. Chałodnuju tolki ŭ stajak padajuć, na pieršym paviersie. Nosim, kipiacić treba. Prybiralniu nia zmyješ, tchnie, jak paraša. Ty ŭžo čuŭ, jaki duch u padjeździe staić. Śviatło ŭklučajuć na paru hadzinaŭ, choć televizar, naviny zirnuć. Heta, darečy, fajna hladzicca — bach, i cełyja mikrarajony ŭspychvajuć siarod nočy. Pryvykli... Piečka, nu vuń, sam bačyš, sała za fortkaj. Transpart redka kali, usio pieššu. Pabiehaješ tut. A biehać davodzicca.

Jon zamoŭk, dapiŭ, nachiliŭsia adstavić kubak, i tut ja ŭbačyŭ — u jaho na skroni, la vucha, byccam sarvałasia strunka — sivy vałasok.

— Ty pa knihi pryjechaŭ? — jon pranikliva pahladzieŭ na mianie svaimi vialikimi vačyma. — Ja tak i dumaŭ. Nia znaju, chto zdahadaŭsia, a ja tabie skažu — fantastyka. Sama ideja, ty ŭjaŭlaješ!.. Śpiarša chłopcy frontaŭskija ź niejkaj kniharni vyvałakli, i davaj palić. Pa adnoj, pad vieršy. I raptam — kancert. Knih panavieźli navałam, zhruzili hory, adkul stolki. Narodu prorva. Ty što!.. Heta treba bačyć — hety žar, usio ravie, moładź šaleje, i prosta sa sceny — u vahoń! — Bieły rezka špurnuŭ rukoj, vočy jarka bliščeli razam sa škłom.

— Proćma ŭsiakaje švali. Bamžam by sahrecca, pensijanery z usiaho navakolla badziajucca, im pa kolki štuk na rastopku. Tut ža bukinisty, najradčejšyja knihi raskopvajuć. Antykvaryjat.

Jon pamaŭčaŭ.

— A ŭ mianie tut svaja rasprava, — chitnuŭ na knižnyja składy ŭzdoŭž ścienaŭ, — ja paśla kancertu damoŭ pryjšoŭ, i da piečki. Zhrob usio heta dabro... Knižkami taplu, — prosta skazaŭ Bieły, uziaŭ niejki tom, što trapiŭsia pad ruku i baluča, z chreskam razadraŭ jaho ŭ rukach. Zapchaŭ u hrubku, i, nazirajučy, jak napinajecca, voś-voś łopnie vokładka, jak zadychajucca, čarniejuć listki, zadumienna praciahvaŭ:

— Spačatku, dumaŭ, makułaturu ŭ raschod. Potym za siaredniačkoŭ vaźmusia, a lepšaje, značyć, lehiendy — naprykancy. Na sałodkaje, tak skazać. Ale paśla — nie, brat ty moj, naadvarot, daj-ka śpiarša samyja hałoŭnyja pojduć. A to jak raptam ciapło daduć, užo nia toj budzie pierac, sam razumieješ.

Mnie padałosia, pytańnie vartaje:

— I što?

— A voś što, — jon, jak paleńnie, padkłaŭ druhuju pałovu knih, — pad nastroj. Znaješ, heta samaje lepšaje. Rekamenduju. Byvaje, takija pozvy na ramantyku, až dryžyš — heta, dapuścim, Hajdar. Abo Leŭ Kasil, pomniš, byŭ taki ŭ klasie siomaj. Pierahladžu, pahartaju, aśviažu zarnicy svaje pijanerskija — i ŭ vahoń. Haryć viesialej, i hreje, i sumna... Śvietły taki sum. Byvaje, palu ŭsiu noč da ŭharu. Znaješ, na ranicy, jak śvitaje, raspachnieš vokny, zapaciełyja, i staiš... Kaho-nikoha poŭnym zboram tvoraŭ adpraŭlaju. Płastom, tolki chrybiet pierałamić, i ŭ trubu. A niekatorych škada, choć płač. Usio-tki čytaŭ. Nia dumaj, ja ž taksama nie draŭlany...

Bieły nie dahavaryŭ, pakutliva zakašlaŭsia.

— Voś, — narešcie, ahoŭtaŭšysia, pakazaŭ jon knihi, — Tałstoj. Ujavi, znajšoŭ zasochłyja kvietki — z pyłkom, pialostački, usio jak treba. Uspomniŭ. Heta my z žonkaj źbirali ŭletku, tolki paznajomilisia. Na pamiać siudy kłali. U samaje toŭstaje. Krochkija... I staronki paniuchaješ. Jašče ŭhadvajecca, dzie što było.

Jon padnies raskryty tom da tvaru j paćvierdziŭ:

— Pachnuć.

Detal cudoŭnaja.

— Kvietki ty kudy padzieŭ?

— Pierakłaŭ u Kupału.

Žonka ŭ jaho natura tonkaja. Jak tolki śpiać razam.

— A Inu ŭ viosku adpraviŭ z Tolikam, — Bieły hladzieŭ u vahoń, —niama čaho tut joj ź dziciom rabić. Urešcie, dziela małoha ŭsio j robicca. Choć jon nia budzie davicca ŭsioj hetaj toŭščaj durnoj.

Bieły trochi pakapaŭsia kala siabie j vyciahnuŭ niešta jašče, hlancavitaje, punsovaje z čornym. Takoje ja paznaju ź pieršaha pohladu. Bułhakaŭ. Majstar i Marharyta, u mianie doma takaja ž.

— Voś, admysłova dla ciabie. Karonny numar. Daŭno chacieŭ pahladzieć, ci haryć. A to jość sumnieńni.

Jon planamierna j žorstka, jak kat, vyrvaŭ z koraniem usiu siaredzinu, raspatrušyŭ na listki j mocna, ścisnuŭšy zuby, z tomnaju nasałodaj chrumsnuŭ ćviordy pieraplot upopierak kalena. Pahladzieŭ na mianie, zaprašajučy ŭ śviedki.

Bułhakaŭ hareŭ. Jaho achapiła zyrystym, jarasnym połymiem. Listy kurčylisia moŭčki, u imhnieńnie pałymnieli j pyrchali čornym pracham.

Ja nia moh adarvać ad piečy vačej. Zdajecca, ja ž jaje na pamiać viedaju, hetuju knihu. Stolki čytaŭ. I sapraŭdy, usio prosta. U biełym płaščy...

U piečy tresnuła.

Bieły siadzieŭ nieruchoma. U tvary jaho kidalisia, pierabiahali čyrvanavatyja vodśviety. Cichimi, hroznymi ŭspyškami azarali, jak pomnik, patreskany marščakami łob, padciataje ščacinistaje pabarodździe. Škło akularaŭ blikavała biaźlitasna j zło. Pa-djabalsku.

— Ty znaješ, — narešcie parušyŭ maŭčańnie Bieły, — heta pažaryšča. Pažar Imperyi, im nie da vienskich kresłaŭ. Jany j nia dumali, što takoje zaryva padymajecca. Im strašna... A dla nas achviara. Kožnamu svaja. Nam dla siabie treba heta zrabić, jak ty dumaješ? — jon vyrazna zirnuŭ na mianie. — Doma ŭžo byŭ?

— Nie. Ja pajdu da Opernaha.

— Dobra. Kaniečnie, schodzim. Vidovišča super, — Bieły padniaŭsia, ciažka vydychnuŭ, — paŭdnia da viečara ŭ nas z taboj jość. Treba pahavaryć. Ja raskažu, chto jość chto. I jak tut usio padarvałasia.

***

Užo viečareła, kali my sabralisia da Opernaha.

My jšli moŭčki, raźmierana, ja navat zvažyŭ, u nahu. Pačynała źmiarkacca. Tysiačahadovy horad stajaŭ, jak čumny, niežyły, u chmurnym sutońni. Ani ahańku. Pa-nad voknami, byccam paśla pažaraŭ, čarnieli addušyny sažy.

Zadźmuvała. Było choładna, i ŭdvajoch išłosia niejak jamčej. My ŭnurana chutalisia, kožny ŭ svajo, vulicu za nami pa adnym pierabiahali abryŭki śmiećcia. Trymcieła na choładzie, abvastrałasia hołaje viećcie — kalanaje, łomkaje, zdavałasia, zaraz chruśnie ad ściužy. Siarod drohkich, zdranćviełych halinaŭ styli pustelnyja płoščy, pravułki, budynki.

Bieły zapaliŭ; jon pa-starečy morščyŭsia, zaciahvajučysia, i zaciata prykašlivaŭ.

— Tut treba budzie padumać, čuješ, — ciažka skazaŭ jon.

Kaniečnie.

My prystoili na pierachodzie, zdalok prapuskajučy redkuju mašynu.

— Voś na hetym miescy, — vyrak Bieły, pakazaŭšy cyharetaj tudy j siudy, niby pierakściŭšy, — niedzie tut, — i dymok vobrazna rastaŭ miž palcaŭ u pavietry, — zhinuła Vialikaje Kniastva Litoŭskaje. Miž carkvoj i kaściołam.

Tak i jość. Za našaj śpinoj ustavała Katedra, pierad nami — Śviata-Duchaŭ sabor.

— Taksama knihi palili, — nievyrazna skroź cyharetu, vyskaliŭsia Bieły, — bač, čym skončyli. A z carkvoj što zrabili. — Jon hrebliva vypuściŭ dym. — Kaleki. Heta ž treba, uharu asfaltavyja darožki. Tut takuju leśvicu ŭ nieba možna było adhrochać, taki padjom!..

Bieły zaciahvaŭsia z prymružam; zyrkim ahieńčykam uspychvała cyhareta. Jon vysmoktvaŭ ź jaje svaje jodkija skazy, sekundu abdumvaŭ i vypuskaŭ, lubujučysia imi, jak dymnym vydacham. Heta byli jaho chviliny.

— Znakamitaje miesca, — jon pryceliŭsia cyharetaj napierad. — Tut BTRy stajali.

Jon streliŭ popiełam, prystoiŭ; ja taksama spyniŭsia. Pierad nami daloka z hary chaładzieła prazrystaja panarama.

— U tuju samuju noč... Na praspekcie narod, razumieješ. Padziei poŭnaj chadoj. Pałac užo zapierli, usio hatova, — jon vydychnuŭ. — I tut panika. Pa Mašerava BTRy iduć. Strach što tvorycca... — pyrchnuŭ popiełam. — A jany tut stajali, nu, vuń tam, pierad mostam, i ŭsio. Stop. Usie čakali, dumali, pojduć. Usiu noč, razumieješ... Šeść ranicy, Časovy Kamitet pa radyjo vystupaje, jašče ničoha nia jasna, usie trasucca, chto dzie. Dumali, tolki kranucca — i nakryvajsia.

Jon pamaŭčaŭ.

— Tolki pad viečar drohnuli. Hazanuli, usie ŭ vobłakach dymu — i razam zadni chod... Pajšli, na toj bok piarojdziem.

My spuskalisia ŭ vuličnuju dalinu.

— Historyja, — zaciahvajučysia, skazaŭ Bieły, — na hetych łuhach Čaradziej z Ruśsiu syšoŭsia. Niamiha kryvavaja, Mienski zamak, Zamčyšča. Cerkvy vakoł. Duchovyja miaściny, — dym biaśśledna raźviejaŭsia.

— Voś tabie j Niamiha, — praciahvaŭ jon, skaŭtnuŭšy. — Za rasiejskim časam zrabili śmiardziučy ściok. Vyhrabnuju jamu ŭsiamu horadu. Na Śvisłačy pavodka, — jon zmorščyŭsia, — a tut usio dziarmo, usie pamyi ŭspłyvajuć, ujaŭlaješ? Padymajecca, zataplaje padvały, u dvaroch da kalena staić. I, rukoj padać, taŭkučka. Nižni rynak. Handlary, mianiały, prytony. Niečyść usiakaja. Kryminalščyna až kišeła. Karaciej, prorva. U samuju dušu hadzili...

Vydych byŭ niezvyčajna doŭhi. My ŭvajšli ŭ ciomny pierachod, i tvar Biełaha źnik u ciemry. Tolki majakavaŭ čyrvony ahieńčyk.

— Kali ŭ hetaha horadu jość niešta śviatoje, — jon skazaŭ, i hłuchavataje recha azvałasia ŭ sklapieńniach, — to jano tut.

Na hłybini, pad nami, maŭčała biazdonnaja stancyja metro.

My vybralisia na bierah Śvisłačy, na samy viecier, vyjšli na most. Na tym bierazie vysiŭsia aśvietleny ahniami hmach hatelu. Ad elektryčnaha śviatła jon vyhladaŭ jašče bolš ahramadnym. Zdavałasia, vielizarny zichotki słup staić da nieba i sychodzić u nietry vodaŭ.

— Ništo sabie iluminacyja, ha? — splunuŭ Bieły. — Mižnarodnyja pradstaŭnictvy, usia Eŭropa. Nazyvajecca «cicha, iduć pieramovy».

Čajki niešta adčajna kryčali pa-nad vadoju. Paŭź bierah klavali niekalki rybakoŭ.

A pierad nami ŭžo padymalisia na haru vastravierchija dachi Trajeckaha, pastaŭlenyja adzin na adno. Viečnaja daroha. Stary dobry chodnik z vyboinami na pamiać. Chodnik, jak kalidor, dźviery na kožnym kroku. Krok, jašče krok, uvachod u klub z mnostvam šyldačak.

Začyniena.

Nia moža być. Ja jašče raz strasianuŭ za ručku.

— Nu, začyniena, — Bieły paśmichnuŭsia j akuratna skryšyŭ kavałačak popiełu na padvakońnie. — Pierajechali. Jany zaraz chto na praspekcie, chto na Niezaležnaści. Častka ŭ Drazdach. A ty zajści chacieŭ?

Viadoma. Ja tupa hladzieŭ u hłybokija vokny, hladzieŭ, jak u vadu.

— Pajšli, — Bieły tarhanuŭ mianie za łokać, — jany pracujuć. U ich pracy da horła. Nikoli ŭ žyćci, razumieješ, nie zajmalisia tym ža vuhalem ci kvotami na ekspart. Zaraz im heta duža cikava, — karotki ahieńčyk pychaŭ usio źlej. — Zaraz karmilcy. Blacha. Zakasali śpinžaki da pleč.

My ŭžo padychodzili da parku. Skroź drevy kala Opernaha, u tumannych dymach, razhladalisia ludzkija postaci. Skradvałasia źmiarkańnie. Dym bryŭ miž drevaŭ, byccam pryvidny statak, i kłubami spuskaŭsia ŭ dalinu raki.

Kamientary

«Pra sustreču Łuku zaŭsiody prasili pieradać Pucinu». Šuster raskazaŭ, jak Łukašenka prapanoŭvaŭ svaje pasłuhi amierykancam9

«Pra sustreču Łuku zaŭsiody prasili pieradać Pucinu». Šuster raskazaŭ, jak Łukašenka prapanoŭvaŭ svaje pasłuhi amierykancam

Usie naviny →
Usie naviny

U Rečycy hareŭ pryvatny siektar1

Maks Korž vystupić na stadyjonie ŭ Varšavie. Niekalki vulic pierakryjuć i źmieniać ruch transpartu 9 žniŭnia9

Hienpłan Minska buduć źmianiać. Haradžanie mohuć ahučyć prapanovy7

Cichanoŭskaja źviarnułasia da biełarusaŭ z nahody piataj hadaviny pratestaŭ24

U Minsku ŭzbrojenyja siłaviki zatrymali indyvidualnaha pradprymalnika1

«Bajsoł» vystavić na aŭkcyjon limitavanuju sieryju hadzińnikaŭ6

ChatGPT pradstaviŭ novuju madel GPT-5. Voś što ŭ joj novaha i što abiacajuć raspracoŭščyki2

Pamiatajecie fota z muskulistym biełarusam, jaki ŭ 2020-m išoŭ u sčepcy z amapaŭcam? Ciapier jon zdymajecca ŭ kino ŭ Anhlii2

Izrailskija ŭłady ŭchvalili płan Nietańjachu pa akupacyi horada Haza16

bolš čytanych navin
bolš łajkanych navin

«Pra sustreču Łuku zaŭsiody prasili pieradać Pucinu». Šuster raskazaŭ, jak Łukašenka prapanoŭvaŭ svaje pasłuhi amierykancam9

«Pra sustreču Łuku zaŭsiody prasili pieradać Pucinu». Šuster raskazaŭ, jak Łukašenka prapanoŭvaŭ svaje pasłuhi amierykancam

Hałoŭnaje
Usie naviny →

Zaŭvaha:

 

 

 

 

Zakryć Paviedamić